W sobotę odbył się Tomasz Grodzki show. Ponieważ Ciecia Osoba w państwie jest słaba w gębie, jego pełnomocnikiem do spraw mówienia był Sławomir Nitras, który dzielnie pilnował jego pulsu i oddechu na smartfonie. Ciecia Osoba, by dodawać sobie powagi często wtrącała makaronizmy. Ta mężczyzna "jeździła karyjulką".
Obaj Panowie okazywali ostentacyjnie lekceważenie dla widowni. Nitras gapił się cały czas w smartfon. Kręcił się w fotelu, jak gdyby Kaczyński nasypał tam pcheł. Obaj zwracali się do młodzieży przez "ty". Może i młodzież czuła się zaszczycona, ale poufałość działała tylko w jedną stronę. Nikt do gadających na scenie nie mówił - Tomku, Sławku.
Parlamentarzyści poddali gruntownej krytyce efekty swych działań. Przez 30 lat nie mogli zauważyć, że 30 dni na analizę ustaw, nad których zatwierdzeniem głosuje Senat to za mało. PO pokazała, że w stosunku do Senatu ma CHAD - chorobę afektywną dwubiegunową. Raz go chce zlikwidować a innym razem twierdzi, że Senat jest gwarantem sprawności demokracji i obrony przed autorytaryzmem i głupotą sejmu. Poseł Nitras jako wzorzec do naśladowania pokazuje jednoizbowy Parlament Europejski. Charakterystyczną cechą tego ostatniego jest niemal całkowity brak wpływu na treść głosowanego prawa przygotowanego przez beurocracy (ta literówka to mój "wynalazek").
Poseł Nitras dał wyraz swej niechęci do katolików. Wkurza go fakt, że koperty w ramach kolędy trafiają do niepowołanych rąk. Widocznie powinny trafiać do lekarzy, bo według niego i jego rozmówcy służba zdrowia jest w upadku. Stara się przekierować ich strumień we właściwym kierunku. Katolicy staną się według niego mniejszością. Tę hipotezę podzielam. Różnimy się tym, że on się z tego cieszy, a mnie martwi, że gdy katolicy będą mniejszością większością będą wariaci.
Nitrasa irytuje nadmierny wpływ kleru na politykę. Nie mógł wybrać lepszego miejsca niż UWM jeśli chodzi o obserwację tego zjawiska. PO nie sprzeciwiała się temu, gdy olsztyński kler popierał jej kandydata w wyborach do Senatu w 2005. Z wrodzonego lenistwa przytaczam fragment artykułu Mariusza Kowalewskiego, który nie ukazał się w październiku 2013 we Wprost. Po co coś tworzyć, jak się ma gotowca?
Agitacja kościoła
....... Miesiąc przed wyborami do parlamentu do proboszczów z Olsztyna i okolic specjalny list napisał ks. prof. Edward Wiszowaty, wtedy prodziekan na Wydziale Teologii UWM. Nakłaniał w nim kapłanów do agitacji na rzecz Góreckiego. – „Ośmielam się zatem zaproponować Szanownemu Księdzu Proboszczowi poparcie jego kandydatury na senatora RP, na przykład w rozmowach z parafianami, innymi księżmi, czy też zamieszczenie krótkiej informacji o Panu Senatorze w gazetce parafialnej lub na tablicy ogłoszeń – pisał ks. prof. Wiszowaty.
Nasłuch elektroniczny zawiadomił mnie rok temu, jak radykalnej zmianie uległy poglądy byłego Rektora w kwestii powiązań życia z polityką. Oddajmy głos byłemu Senatorowi:
"Z polityki się wyłączyłem, bo w mojej opinii przede wszystkim (proszę to nawet napisać) uczelnia, sąd i kościół powinny być niepowiązane z polityką, niezależne od polityki i jeśli będzie wykonywała uczelnia politykę to będzie ofiarą następnych działań. Dlatego uczelnia nie może się włączać w żadną politykę. Aaaa - proszę tego nie pisać, tylko możecie sami napisać, że to co już młodzież mówi, wiele osób ponieważ kościół wszedł w politykę dzisiejszą to już wiele osób młodzieży powiedziało, że już nie będzie młodych ludzi, nie będzie chodziło do kościoła, ponieważ kościół poszedł w politykę."
Tak jest. Duchowni zszargali swoje sukienki pomagając politykom z PO. Teraz oni odpłacają im pięknym za nadobne. Pamięć zbiorowa jest krótka, więc nikt nie pamięta jak było, gdy było tak jak było, więc można się teraz po "czarnych" przejechać. Górecki nie chce złożyć podpisu pod swoim poglądem na obecną postawę kościoła. Poparcie kleru zawsze kiedyś się może przydać. We wczorajszą politykę kościół mógł wchodzić (bo wczoraj należało do naszych), ale nie w dzisiejszą. Niech piszą, to co mu leży na wątrobie, ale w artykułach, które nie podają jego jako źródła tych "złotych myśli". Można w tym samym czasie stać po dwu stronach barykady i z każdej czerpać korzyści.
Jego następca jest daleki od realizacji jego testamentu. Zaangażowanie UWM w politykę za Góreckiego to jest wersja light tego, co się dzieje obecnie. Cóż uczelni pozostaje robić jeśli ma niewiele do powiedzenia w nauce?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.