W logo prawda jest ukryta.
Są to cepy u koryta.
Kiedy gadzina ukąsi Żmudzina – od jadu Żmudzina zdycha gadzina

poniedziałek, 1 lutego 2021

Jak zostałem gorylem

Leniwiec - to zwierzę było w młodości moim ideałem. Podobały mi się jego powolne ruchy. Lubiłem też wisieć na drzewie. Byłem samotnikiem. Stado - to nie dla mnie. Jeśli chodzi o odżywianie to bliski doskonałości był koala. Eukaliptus - wspaniały smak,  zapach i wrażenia dodatkowe. Używka w roli pożywienia. Natura pokazała, że można być ciągle nawalonym bez szkody dla zdrowia.  Koala to hippie świata zwierząt. Aż dziwne, że to ludzie, a nie australijskie niedźwiadki stworzyli muzykę psychodeliczną.

Życie potoczyło się inaczej i w pewnym momencie konwenans wziął nade mną górę. Skończyłem studia, zacząłem pracować. Wymarzona ścieżka zupełnej abnegacji na zawsze została dla mnie zamknięta. Pogrążyłem się w pracoholizmie.

W 1991 roku byłem kierownikiem Zakładu Informatyki na WSP.  To było miejsce bliskie ideału, bo jak wiadomo, jest on strukturą algebraiczną. Lubiłem je i ludzi tam pracujących. 

Do Olsztyna przyjechał Papież. Z racji zajmowanego stanowiska i umiejętności obsługi urządzeń powierzono mi pracę w centrum prasowym, mieszczącym się w budynku na Głowackiego. Dostałem plakietkę, którą ochoczo przywiesiłem sobie na szyi. Biegałem tu i tam. Pewnego razu przechodziłem przez ulicę koło budynku DOKP (obecnie Urząd Marszałkowski, a jeszcze wcześniej Rejencja i Gestapo). Po obu stronach były tłumy ludzi.  Dowodzący policjant przyjrzał się mej plakietce,  coś sprawdził przez radiotelefon, kiwnął głową i gestem ręki pozwolił mi przekroczyć linię szpaleru. Za sobą usłyszałem pełne podziwu dla mnie słowa - "Zobaczcie - goryl!".




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.