Do p.o.Duchy wpłynęło zapytanie o następującej treści:
Jak Redakcja ocenia pomysł zbiorowego obdarowywania przez poszczególne komórki Senatorów UWM? Taka forma autopromocji była u nas przedmiotem dyskusji.
Odpowiedź Redakcji:
Negatywnie. Przede wszystkim dlatego, że nie ma to sensu. Senat nie ma żadnego wpływu na kształt podejmowanych przez siebie decyzji. Decyduje rektor. To on ma najistotniejsze instrumenty, aby Senatorów zastraszyć lub przekupić. Oni głosują tak, jak im eRektor każe. Faktycznie Senat pełni przede wszystkim rolę listka figowego, służącego uzasadnieniu decyzji tomricha. W wielu przypadkach Rektor tłumaczy się, że zrobił coś, bo Senat tak zagłosował. O tym, że takiego kształtu uchwały się domagał nie wspomina. Senat więc jest ciałem całkowicie pozbawionym własnego rozumu i woli. Jeśli już obdarowywać to - Rektora. Jeden duży prezent przekazany we właściwe dłonie o wiele skuteczniej pomoże sprawie niż 80 małych. Wybór też jest znacznie prostszy. Wystarczy obejrzeć flaszki wynoszone ze Starej Kotłowni.
Co gorsza takie prezenty czasami wymagają wykonania - ergo poświęcenia czasu przez kogoś, kto może nie czuć do tego zapału. Stąd mogą powstać nikomu niepotrzebne napięcia wewnątrz komórki. Poza tym Senat może nie pojmować jeszcze na czym polega handel wymienny. Prezenty wezmą, i w żaden sposób się nie odwdzięczą. Kto z Państwa był wśród dzikich doskonale rozumie, o czym piszę. Oni mogą wręcz narzekać, że prezenty im się nie podobają lub domagać się więcej. Jeśli nie wręczycie Państwo daru przy następnej okazji to zrobicie sobie z Senatu wrogów. Oni mogą traktować (jak to często z dzikimi bywa) hojność jako obowiązek. W następnym okresie nałożą na Was kontrybucję.
Szczególnie kiepskim pomysłem jest dawanie prezentów ze sfery wyższej kultury. Jak często widzieliście Państwo Senatorów na wernisażach?
Poza tym, jak takie dary zaksięgować i opodatkować aby były legalne?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.