W logo prawda jest ukryta.
Są to cepy u koryta.
Kiedy gadzina ukąsi Żmudzina – od jadu Żmudzina zdycha gadzina

poniedziałek, 26 kwietnia 2021

Popularyzacja nauki

Poducha podjął się nowego wyzwania. Postanowił popularyzować naukę wśród uczonych. Nabieramy rozmachu.

Ze względu na rozległość współczesnej wiedzy trudno jest ogarnąć jej całokształt. Dlatego uczeni, którzy są wybitnymi specjalistami w swej dziedzinie, niekoniecznie mają szeroki horyzont. Bez (chociażby pobieżnej) znajomości podstaw cywilizacji mogą również podejmować się badań, które są całkowicie absurdalne. Pokażę tego przykłady. 

Wpisy będą się koncentrować na zagadnieniach logiki i matematyki. To elementy języka nauki. Zostanie stworzona nowa nauka - mizowlakia (nienawiść do głupoty). Będzie to siostra filozofii walcząca z głupotą. Jej gałęzią będzie contrfallacy.

Dzisiejszy wpis dotyczy arytmetyki, a konkretnie cyfr  indoarabskich. Trochę historii. Na przełomie XII i XIII wieku żył Leonard z Pizy. Matematyk ten pośmiertnie znany jest jako Fibonacci. Jako młodzieniec podróżował z ojcem (kupcem) po Północnej Afryce. Tam zapoznał się z pozycyjnym zapisem liczb przy pomocy dziesięciu cyfr. W owym czasie Europejczycy korzystali z zapisu rzymskiego. Rzymianie dokonali wielkich rzeczy. Tym niemniej trudno ich pochwalić za zło wyrządzone arytmetyce. Poszli w szkodę. Używali znaków pisarskich, które w obecnym sensie trudno nazwać cyfrą. Nie znali zera.

W 1202 Fibonacci opublikował książkę Liber Abaci. Zapoznał Europę z osiągnięciami arytmetycznymi Wschodu. Wśród nich był między innymi: pozycyjny zapis liczb, cyfry dziesiętne i chińskie twierdzenie o resztach. Te trzy elementy są obecnie podstawami budowy arytmometrów w maszynach cyfrowych. 

Udało mu się pozyskać grupę zwolenników cyfr dziesiętnych - algorystów. Ich oponenci - abakiści używali abakusa - i pomiędzy obliczeniami przekształcali liczby z/na systemu rzymskiego. Spór trwał 4 wieki. W końcu, w XVI wieku został rozstrzygnięty. Wydawałoby się, że ostatecznie. 

W XXI w. trafiłem jednak na miejsce, gdzie to rozstrzygnięcie zakwestionowano. To Kwestura UWM-u. Otóż, okazało się, że ze względu na czytelność do okresu księgowego wygodniej jest używać zapisu rzymskiego. Trudno temu argumentowi odmówić całkowicie racji bo byłoby od razu wiadome, w której części identyfikatora dokumentu umieszczono okres. Chociaż są argumenty przeciw - na przykład tysiące są bardziej z lewa od jedności, więc okres może też następować po oznaczeniu roku obrachunkowego. O tak - 202101 oznacza styczeń roku 2021. W zapisie proponowanym przez UWM byłoby tak - 2021I. Poza tym sortowanie leksykograficzne umieszczałoby wrzesień przed majem (IX jest słownikowo przed V) co odbiega od ogólnie przyjętego porządku. Te argumenty trafiły w UWM na przeciwniczki. Oczywiście, wszystko da się zrealizować i obejść, tylko  nie chciało mi się tego robić również z innych względów. W moich księgach rachunkowych korzystałem z t.zw. okresu zerowego, w którym można było wpisywać zapisy przekształcające księgi pomiędzy latami obrachunkowymi, a jak wiadomo w zapisie rzymskim zera nie ma. Musiałbym wymyślić rzymskie zero. Nie jestem pewien, czy by się na Świecie przyjęło. Po drugie z niechęci do zmian we wszystkich raportach i na wszystkich ekranach, bo mogły się rozjechać, a co gorsza nie wszędzie dałoby się te dane wpisać (zbyt krótkie pola). Oczywiście, nikt by mi za to nie zapłacił, a w razie niepowodzenia miałbym kłopoty. Tam dosyć osobliwie rozumieją prawo i wszystkich mają za niewolników. Poza tym obawiałem się, że w przypływie sadyzmu ktoś może kazać księgowym powrócić całkowicie do zapisu rzymskiego. Na UWM takie rzeczy są możliwe. Ministerstwo Finansów też jest znane z komplikowania reguł. Słabo by też było z internacjonalizacją folkloru księgowego z Kortowa. Rzymskiego zera z UWM mogliby nie zaakceptować polscy rewidenci. To straszni konserwatyści i nie lubią, gdy się tworzy historię wstecz. Och, jaką ulgę odczuwam, że nie muszę bywać w najpiękniejszym kampusie Polski.

Ciekawe, dlaczego wymogu stosowania notacji rzymskiej nie umieszczono w SIWZ? To by było takie "kortowskie". Polskie oprogramowanie dla firm pełne jest knotów. Na to nalegają klienci i wymagają przepisy. Jest popyt na głupotę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.