Pod tym linkiem można przeczytać o wstępnych etapach rozgrywającej się obecnie na UWM wyborczej błazenady. Ciekawe, czy Ministerstwo ulegnie urokowi osobistemu lub wpływom rektora i przyłączy się do poglądów, które głosił dziekan Pikulski oraz podobno przyszły dziekan WPiA Białuński. Logiki w ich wywodach oprócz tej, że można było skorzystać z konkursu nie ma. Podobno prof. Białuński nie wiedział, że w sprawach kadrowych głosowania powinny być tajne. Wiem to z zaufanego źródła. Ten się nadaje na dziekana WPiA.
Ta błazenada opiera się na światłym przykładzie Uniwersytetu Gdańskiego. Szkopuł w tym, że tryb wyboru elektorów w UG był zmieniany w dwu etapach. Wyborcy w kadencji n wiedzieli, że wybierają senatorów, którzy będą elektorami. Senatorzy wybierali rektora dopiero w kadencji n+1. W Olsztynie zastosowano uproszczony wariant. Senatorzy mianowali się elektorami sami. Nie sposób uznać tego za logiczne. Zobaczymy, czy państwo zareaguje i czy w istocie jest poważne, czy też dołączy do UWM-owskiej błazenady.
Szanowni znawcy prawa z UWM, trzeba było zastosować konkurs i byłoby wszystko jasne. Aha, zapomniałem - na 99% pismo z ministerstwa o tym, że ordynacja to lipa dotarło do UWM.
Nie znam się na zasadach poddawania uczelni publicznych pod zarząd komisaryczny, wydaje mi się jednak, że dalsze prowadzenie wyborów według lipnej ordynacji powinno tym zaskutkować. Chyba, że państwo jest niepoważne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.