Nie tak dawno oglądałem rozmowy Zełenskiego z Sekretarzem Skarbu Scottem Bessentem. Jest pewien problem z zasobem słownikowym Prezydenta Ukrainy. On nie rozumie niektórych angielskich słów, które są nierzadko używane w USA i nie wychodzą poza podstawowy zakres słownictwa osoby dorosłej. To duża odwaga używać w ważnych rozmowach języka, w którym nie czujesz się pewnie. Na jego miejscu korzystałbym z tłumacza. Jest też inny problem. Na ile pewnie czuje się on w ukraińskim? Jest wychowany w rosyjskim. Może też mieć problem, jeśli tłumacz przekłada na ukraiński.
Nie ma pewności, czy to co on mówi po angielsku jest tym, co chce powiedzieć i czy rozumie język wykształconych Amerykanów. To jest dość ciężkie zadanie prowadzić ważne rozmowy w języku, który nie do końca rozumiesz. Decyduje o losach milionów ludzi, a być może nawet całej ludzkości. Dlaczego nie korzysta z tłumacza? Miałby czas na zastanowienie się i nie przekrzykiwałby się z rozmówcami. To nie jest rozmówka na ławeczce na Hamburgu, w której podstawą są frazy "stul pysk", "nie, to ty stul pysk".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.