W 1970 roku Mieczysław Rakowski napisał w Polityce artykuł "Dobry fachowiec, ale bezpartyjny". Otwarcie skrytykował politykę kadrową PZPR. Jechaliśmy z mamą pociągiem z Dobrego Miasta do Lubomina. Dwu dżentelmenów z wypiekami na twarzy komentowało tezy Redaktora Naczelnego. W owych czasach w PZPR aparat partyjny pełnił bardzo znaczącą rolę. Był on czymś w rodzaju uniwersalnych rad nadzorczych. W komitetach były t.zw. referaty. Na przykład, referat rolnictwa, propagandy, oświaty, przemysłu i.td. Zarządzali nomenklaturą, wyznaczając kadrę kierowniczą w gałęziach, które im podlegały. Oczywiście, prawie wyłącznie z członków partii. Artykuł Rakowskiego był wymierzony w ich wszechmoc. Jeden z dyskutantów powiedział: "panie, ten aparat partyjny to trutnie bezproduktywne, na które miliony idą".
Nie mogłem się powstrzymać od figla. Obróciłem się do mamy i miotając błyskawice z oczu gniewnie wykrzyknąłem: mamo, już wiem kim jesteś, jesteś bezproduktywnym trutniem, na którego miliony idą! Dyskusja zamarła.
Mama była bibliotekarką i oczywiście nie należała do aparatu partyjnego, ale rolę w gagu przeze mnie wymyślonym odegrała doskonale. Mała improwizacja. Niezły był z nas duet. Miałem 11 lat. Już wtedy pokazałem, jakie ze mnie ziółko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.