Walka z logo Obarka weszła w kolejny etap. Nastąpi teraz wymiana legitymacji, na których widnieje znienawidzony symbol. Kierowniczka BIOSu (nie bez kozery nazywam ją Tomrichowiczową) odpaliła rakiety. Niezbyt umiejętnie. Powinowactwo matrymonialne widocznie znalazło swój wyraz w podobnym poziomie profesjonalizmu do działań miłomściwie panującego księcia nauki. Mamy do czynienia ze swoistym homomorfizmem. Zamiast skorzystać z systemów informatycznych nabytych i konserwowanych za niebagatelne kwoty zmusza pracowników dziekanatów do rozsyłania dzieła swego i jej podwładnego - Przyborowskiego Jerzego, profesora UWMu, habilitowanego doktora i prorektora. Do 18 grudnia musicie Państwo przekazać do BIOSu swe fotografie. Przyjdzie wysupłać grosz na zdjęcia. Zapłacicie podatek "nienawistne". Rektor nienawidzi Obarka do tego stopnia, że raczył sięgnąć do Państwa kieszeni i zmarnować Wasz czas. Wydrukowanie kilku tysięcy legitymacji na raz to trud wymagający nie lada wysiłku. BIOS już się zwrócił do Benedyktynów po posiłki. Tylko, czy zakonnicy wezmą udział w akcji mającej pogańskie korzenie? Na szczęście zbieranie zdjęć zostało zautomatyzowane w przejściowej epoce rektora Górniewicza i być może jeszcze wciąż działa.
Jedno należy przyznać UWMowi. Jest mało prawdopodobne, że takie działania podjęła jakakolwiek inna uczelnia. Są znowu pierwsi. Prekursorzy. To się dzieje naprawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.