Do niemałych perturbacji doszło jesienią 1967 roku na Bliskim Wschodzie. Wybuchła t.zw. "Wojna 6 dniowa". Z początku Arabowie zwyciężali, lecz szala przechyliła się na rzecz Izraela. Współcześni Machabeusze dali sąsiadom takiego łupnia, że bliskie było spełnienie obietnicy danej Abrahamowi, że otrzyma kraj od Rzeki Egipskiej aż do rzeki wielkiej, rzeki Eufrat. Kroiło się takie zwycięstwo, że Izraelczycy mogli w zasadzie zdobyć również Nil. W obozie państw socjalistycznych (popierających aktywnie Arabów) doszło do konsternacji i zachwiania wiary w zwycięstwo postępu i niezwyciężoność Armii Czerwonej.
Te historyczne wydarzenia nie odbyły się bez echa w Kortowie. Gdy już była widoczna porażka sprzymierzeńców PRL-u, kortowski radiowęzeł nadał grobowym tonem mrożący krew w żyłach komunikat: "W obliczu sytuacji międzynarodowej na Bliskim Wschodzie studenci studium wojskowego muszą się liczyć z prawdopodobną mobilizacją, a mieszkańcy akademików pozostawać na terenie Kortowa". Widząc, że to nie przelewki studenci ruszyli do sklepów i wykupili cały zapas animuszu. Kortowo gotowało się do wojny. Całość nie wydawała się zabawna, a w istocie była. Komunikat w przypływie fantazji wymyślił i wygłosił "Kaziu" - kortowski Orson Welles. Miał chłopak wyobraźnię i odwagę. Gdyby był wtedy Internet, mógł wywołać III Wojnę Światową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.