W logo prawda jest ukryta.
Są to cepy u koryta.
Kiedy gadzina ukąsi Żmudzina – od jadu Żmudzina zdycha gadzina

piątek, 7 września 2018

Szczechowicz mi świadkiem

Dziś w Sądzie Okręgowym w Olsztynie odbyła się rozprawa w sprawie Obarek vs UWM. Na rozprawie było liczne grono czytelników i bohaterów mojego bloga. Wśród nich mecenas Szczechowicz, którego miałem zaszczyt zobaczyć pierwszy raz w realu. Może on być świadkiem tego, że byłem na rozprawie.

 Najciekawiej zeznawała rzecznik UWM p. Wioletta Ustyjańczuk. Ważąc słowa (wszak mówiła przed Sądem) stwierdziła, że na UWM nie ma profesjonalnych grafików komputerowych i artystów. Dlatego wykonawcy logo szukano poza uczelnią. Trudno mi się  z nią sprzeczać, ponieważ lepiej zna środowisko uczelni ode mnie. Na sali sądowej w obronie prawdy wyszła ze swych obowiązków służbowych i powiedziała co naprawdę myśli o swym zakładzie pracy. Ta firma jest nieprofesjonalna!

Pełnomocnicy stron badali intelekt świadków.  Pełnomocnik UWM starał się udowodnić, że pracownicy UWM są idiotami, czemu dawał odpór pełnomocnik Piotra Obarka. Pokazywali obrazki i pytali się, czy są podobne.  Jedyną osobą, która nie dostrzegała podobieństw okazała się Wioletta Ustyjańczuk. W swojej wypowiedzi dla portalu Debata mecenas Szczechowicz twierdził, że logo, o które idzie spór powstało w wyniku inspiracji. Autor plagiatu (popełnionego moim zdaniem z winy UWM) stwierdził, że dokonał liftingu logo Obarka, ponieważ zaufał uczelni. Jedynie kierowniczka mediów UWM twierdziła, że są całkowicie różne. Jakie Sąd wyciągnie ne tej podstawie wnioski? Rektor powinien wyasygnować środki w celu udoskonalenia umiejętności kojarzenia obrazków w Biurze Mediów i Promocji. Jakieś takie szkolenie z klockami w różnych kształtach i otworami byłoby na miejscu.Tu mam dla Pani, Pani Wioletto darmowe ćwiczenia, które mogą Pani pomóc.



Uczelnia najwyraźniej dąży do tego, aby zbagatelizować sprawę naruszenia praw Piotra Obarka. No cóż. Splagiatowane logo było umieszczone na stronie UWM przed rekrutacją w 2016 roku. Podstawą pomyślności uczelni jest udana rekrutacja. Korzyść uzyskaną z plagiatu można odnieść do możliwych odsłon na smartfonach i tabletach i do ilości osób, które udało się pozyskać w ten sposób dla UWM. Skoro UWM twierdzi, że celem było ulepszenie wyświetlania na urządzeniach mobilnych to należy mu wierzyć. Inaczej mówiąc pewna cześć rocznej dotacji została uzyskana z wykorzystaniem splagiatowanego logo. Załóżmy, że było to 0,1% i że studenci pozyskani w tej rekrutacji uczęszczali na UWM średnio przez 3 lata. Jeśli nie, to w jakim innym celu ono powstało? Co Pan sądzi o takim rozumowaniu Panie mecenasie Szczechowicz?

Analizowano też treść umowy zawartej pomiędzy stronami. Moim zdaniem zachodziła tam implikacja. Wykonawca prac gwarantował brak wad prawnych do całego dzieła. Jednak warunkował tym, ze składowe, które pochodzą od zamawiającego są od nich wolne. Inaczej można dostarczać takiemu wykonawcy wadliwe części i obciążać go za ich wady.

Jest jeszcze jeden drobiazg. To nie wykonawca logo rozpowszechniał go na stronie internetowej, a robił to UWM. Praw do tego nie posiadał. Dlatego za to odpowiada uczelnia. Potencjalnych roszczeń od wykonawcy powinna dochodzić po zakończeniu bieżącego postępowania. Działanie w dobrej wierze w prawie autorskim nie ma zastosowania, bo naruszenia mnożyłyby się jak króliki.


Aha, Panie mecenasie, byłbym zapomniał. Pan ciągle odmieniał słowo "logo" przez przypadki. Tak się nie robi. Niech Pan skorzysta z pogotowia językowego UWM.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.