W logo prawda jest ukryta.
Są to cepy u koryta.
Kiedy gadzina ukąsi Żmudzina – od jadu Żmudzina zdycha gadzina

poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Pożegnanie przyjaciółki

Autor: dr Teresa Cz. Malec
 
Jeszcze nie teraz… jeszcze chwilę..

OSTATNIE POŻEGNANIE…
 
Po raz kolejny przyszło mi pożegnać kogoś bliskiego służbowo i prywatnie. Sama nie wiem, czy potrafię to zrobić tak jak bym chciała. To niemożliwe.

Przede wszystkim za wcześnie. Jeszcze nie teraz. Jeszcze tyle było planów. Tyle wyzwań. To niemożliwe. Tym razem jechałam Zosiu z daleka na spotkanie z Tobą. Miałyśmy omówić wspólne plany współpracy obu naszych Fundacji. Byłaś od 2 lat w naszej szefową Rady Programowej.

Byłaś współzałożycielką można tak powiedzieć, mojej Fundacji, bo zostałaś jej pierwszą księgową 2010-2011, a to bardzo ważne bo podałaś rękę, do naszej pracy. Potem tworzyłaś swoją Fundację.

Co teraz? Będziemy bardzo samotni w naszej pracy. Będzie brakowało twojego trzeźwego zawsze osądu, twojej wyważonej opinii, twojego uśmiechu i zapewnienia, że jeśli nie bardzo dobrze to jakoś tam damy radę. Trzeba pracować, nie marudzić, nie takie kłopoty się pokonywało. To były twoje słowa. Nie było co dyskutować.

Co jakiś czas wielkie poruszenie. Postawienie człowieka do pionu.” Tereska, jedziesz ze mną na pielgrzymkę do Fatimy, byłaś, nie byłaś, to przysyłaj pieniądze, albo za Ciebie założę. A Tadeusz tez mu się przyda. Już emerytura, nie trzeba urlopu, dalej jedziemy”.

I pojechaliśmy. I było pięknie i będziemy zawsze pamiętać, że to tylko dzięki tobie tam byliśmy. Teraz miałyśmy jechać na jesieni i co?. Już nie pojedziemy sami, bo to nie będzie to….

Telefon we wrześniu ---„-słuchaj…słuchaj- piękny co?. No powiedz. Skąd te  piękne dźwięki – to z mojego dzwonu, dzwonu Zośki Narkowicz. A co odkładałam, wszystko co u Ciebie zarobiłam i w …. Najpierw miało być wielu sponsorów a potem okazało się ….. A niech tam przynajmniej jak umrę to mi zadzwoni”--- DLACZEGO NIE DZWONIŁ…. bardzo byłam zawiedziona. Ten dzwon powinien dzwonić, księże Biskupie do momentu jak nie zasypano mogiły. Jej się to należało od tego kościoła. Bo ona temu poświęciła tyle godzin pracy i tyle pieniędzy. A tylko ona potrafiła organizować i szukać sponsorów. Dobrze, że mam to nagranie. Ale jeszcze nie mogę go odsłuchać ponownie. Jeszcze nie. Komu bije dzwon……….

2011 poszłam po podpis dla Fundacji, wyszłam o 2 nad ranem bo akurat stemplowała i szykowała kartki dla mieszkańców na zbiórkę pieniędzy na kościół, wśród mieszkańców osiedla Nagórki, Jaroty, na około. Stemplowałam bo Zośka poprosiła.

Przy kamieniu węgielnym też byłam…bo Zośka poprosiła” abym jej świece pomogła zanieść do kościoła, po drodze pogadamy o naszych sprawach, a potem okazało się że niosłam je do samego końca a przy Biskupie Piszczu pochwaliła mnie, jaka to pani kanclerz chętna do pracy”. Taka była Zośka. Każdego potrafiła zagonić do pracy, do działania. Cała Zosia. Jej trudno było odmówić

Ona też pomagała. Nie odmówiła. Dbała i była lojalna. Przepracowała ze mną jako kwestor Uczelni parę wspaniałych lat. Odeszła po moim odejściu ze stanowiska, bo podobnie jak ja lubiła, decydować o swoich szefach sama. Musiała chcieć dla kogoś pracować. Dbała o swoich byłych pracowników, którzy po jej odejściu byli zwalniani z WSIE TWP. Zosiu, one wszystkie były obok mnie na Twoim pogrzebie. Na pewno nas widziałaś. One zawsze też o Tobie będą pamiętały.

Nie dbałaś o siebie jak należy. Ciągle w ruchu, ciągle gdzieś i czemuś oddana.
Siedziałyśmy sobie w ubiegłym roku w Kabornie. Szczęśliwa, bo przywiózł Cię Twój syn. Nie byłaś tym razem kierowcą. Mogłaś wypić ze mną lampkę wina. Powspominałyśmy. Było fajnie. Interesowało Cię zawsze przecież dużo różnych problemów. Opowiadałam Ci o moim nowym domu na emeryturze.

Obiecałaś też, że zwolnisz, jeszcze parę spraw i będziesz odpoczywać. Mówiłyśmy o naszych wnuczkach. Przeżywałaś kłopoty swoich dzieci. Chciałaś jak najlepiej. Nawet nie jadłaś już ciasta drożdżowego, no troszeczkę …. mówiłaś, że dbasz o siebie. I co?

Ostatnie prace dosłownie do ostatniego poniedziałku to załatwianie programu do komputera aby właściwie wprowadzać sprawozdanie do KRS. Wpis – Tereska jestem bardzo chora ale do niedzieli się wykuruję i się odezwę …… nie dotrzymałaś słowa po raz pierwszy. O godzinie 4 rano w niedzielę odeszłaś. Pozostał mi tylko mail na poczcie. Zostawię go na wieczną pamiątkę, że chciałaś, a los był nieubłagany i dla tego nie mogłaś spełnić obietnicy, że się odezwiesz ….. kiedy milczałaś zbyt długo rozdzwoniły się telefony do dr Poszewieckiego i na koniec, krótkie – Zosia nie żyje - Szok.

Zosiu, jeszcze nie teraz, jeszcze za wcześnie. Jeszcze mogłaś z nami trochę pobyć.

Pamiętam nasze spotkanie w Staromiejskiej kiedy przychodziłaś na kwestora a przyprowadziła Cię profesor Malewska. Nie mogłyśmy się nagadać, bo wspominaliśmy czasy WSP, ART. I co?. Już nigdy więcej. Jej już nie ma, nie ma Wojciecha Budzyńskiego, którego też bardzo lubiłaś. Pociesza mnie tylko myśl, że nie jesteś tam gdzie odeszłaś, sama. Masz wielu przyjaciół. Tylko nam będzie musiało wystarczyć wspomnienie.

Do spotkania kiedyś ……

Ja będę o Tobie pamiętać zawsze..

dr Teresa Cz. Malec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.