Jeszcze nie teraz… jeszcze chwilę..
OSTATNIE
POŻEGNANIE…
Po
raz kolejny przyszło mi pożegnać kogoś bliskiego służbowo i prywatnie. Sama nie
wiem, czy potrafię to zrobić tak jak bym chciała. To niemożliwe.
Przede
wszystkim za wcześnie. Jeszcze nie teraz. Jeszcze tyle było planów. Tyle
wyzwań. To niemożliwe. Tym razem jechałam Zosiu z daleka na spotkanie z Tobą.
Miałyśmy omówić wspólne plany współpracy obu naszych Fundacji. Byłaś od 2 lat w
naszej szefową Rady Programowej.
Byłaś współzałożycielką
można tak powiedzieć, mojej Fundacji, bo zostałaś jej pierwszą księgową
2010-2011, a to bardzo ważne bo podałaś rękę, do naszej pracy. Potem tworzyłaś
swoją Fundację.
Co teraz? Będziemy
bardzo samotni w naszej pracy. Będzie brakowało twojego trzeźwego zawsze osądu,
twojej wyważonej opinii, twojego uśmiechu i zapewnienia, że jeśli nie bardzo
dobrze to jakoś tam damy radę. Trzeba pracować, nie marudzić, nie takie kłopoty
się pokonywało. To były twoje słowa. Nie było co dyskutować.
Co jakiś
czas wielkie poruszenie. Postawienie człowieka do pionu.” Tereska, jedziesz ze
mną na pielgrzymkę do Fatimy, byłaś, nie byłaś, to przysyłaj pieniądze, albo za
Ciebie założę. A Tadeusz tez mu się przyda. Już emerytura, nie trzeba urlopu, dalej
jedziemy”.
I
pojechaliśmy. I było pięknie i będziemy zawsze pamiętać, że to tylko dzięki
tobie tam byliśmy. Teraz miałyśmy jechać na jesieni i co?. Już nie pojedziemy
sami, bo to nie będzie to….
Telefon we
wrześniu ---„-słuchaj…słuchaj- piękny co?. No powiedz. Skąd te piękne dźwięki – to z mojego dzwonu, dzwonu
Zośki Narkowicz. A co odkładałam, wszystko co u Ciebie zarobiłam i w …. Najpierw
miało być wielu sponsorów a potem okazało się ….. A niech tam przynajmniej jak
umrę to mi zadzwoni”--- DLACZEGO NIE DZWONIŁ…. bardzo byłam zawiedziona. Ten
dzwon powinien dzwonić, księże Biskupie do momentu jak nie zasypano mogiły. Jej
się to należało od tego kościoła. Bo ona temu poświęciła tyle godzin pracy i
tyle pieniędzy. A tylko ona potrafiła organizować i szukać sponsorów. Dobrze,
że mam to nagranie. Ale jeszcze nie mogę go odsłuchać ponownie. Jeszcze nie.
Komu bije dzwon……….
2011
poszłam po podpis dla Fundacji, wyszłam o 2 nad ranem bo akurat stemplowała i
szykowała kartki dla mieszkańców na zbiórkę pieniędzy na kościół, wśród
mieszkańców osiedla Nagórki, Jaroty, na około. Stemplowałam bo Zośka poprosiła.
Przy
kamieniu węgielnym też byłam…bo Zośka poprosiła” abym jej świece pomogła
zanieść do kościoła, po drodze pogadamy o naszych sprawach, a potem okazało się
że niosłam je do samego końca a przy Biskupie Piszczu pochwaliła mnie, jaka to
pani kanclerz chętna do pracy”. Taka była Zośka. Każdego potrafiła zagonić do
pracy, do działania. Cała Zosia. Jej trudno było odmówić
Ona też
pomagała. Nie odmówiła. Dbała i była lojalna. Przepracowała ze mną jako kwestor
Uczelni parę wspaniałych lat. Odeszła po moim odejściu ze stanowiska, bo podobnie
jak ja lubiła, decydować o swoich szefach sama. Musiała chcieć dla kogoś pracować.
Dbała o swoich byłych pracowników, którzy po jej odejściu byli zwalniani z WSIE
TWP. Zosiu, one wszystkie były obok mnie na Twoim pogrzebie. Na pewno nas
widziałaś. One zawsze też o Tobie będą pamiętały.
Nie dbałaś
o siebie jak należy. Ciągle w ruchu, ciągle gdzieś i czemuś oddana.
Siedziałyśmy
sobie w ubiegłym roku w Kabornie. Szczęśliwa, bo przywiózł Cię Twój syn. Nie
byłaś tym razem kierowcą. Mogłaś wypić ze mną lampkę wina. Powspominałyśmy.
Było fajnie. Interesowało Cię zawsze przecież dużo różnych problemów.
Opowiadałam Ci o moim nowym domu na emeryturze.
Obiecałaś
też, że zwolnisz, jeszcze parę spraw i będziesz odpoczywać. Mówiłyśmy o naszych
wnuczkach. Przeżywałaś kłopoty swoich dzieci. Chciałaś jak najlepiej. Nawet nie
jadłaś już ciasta drożdżowego, no troszeczkę …. mówiłaś, że dbasz o siebie. I
co?
Ostatnie
prace dosłownie do ostatniego poniedziałku to załatwianie programu do komputera
aby właściwie wprowadzać sprawozdanie do KRS. Wpis – Tereska jestem bardzo
chora ale do niedzieli się wykuruję i się odezwę …… nie dotrzymałaś słowa po
raz pierwszy. O godzinie 4 rano w niedzielę odeszłaś. Pozostał mi tylko mail na
poczcie. Zostawię go na wieczną pamiątkę, że chciałaś, a los był nieubłagany i
dla tego nie mogłaś spełnić obietnicy, że się odezwiesz ….. kiedy milczałaś
zbyt długo rozdzwoniły się telefony do dr Poszewieckiego i na koniec, krótkie –
Zosia nie żyje - Szok.
Zosiu,
jeszcze nie teraz, jeszcze za wcześnie. Jeszcze mogłaś z nami trochę pobyć.
Pamiętam
nasze spotkanie w Staromiejskiej kiedy przychodziłaś na kwestora a
przyprowadziła Cię profesor Malewska. Nie mogłyśmy się nagadać, bo
wspominaliśmy czasy WSP, ART. I co?. Już nigdy więcej. Jej już nie ma, nie ma
Wojciecha Budzyńskiego, którego też bardzo lubiłaś. Pociesza mnie tylko myśl,
że nie jesteś tam gdzie odeszłaś, sama. Masz wielu przyjaciół. Tylko nam będzie
musiało wystarczyć wspomnienie.
Do
spotkania kiedyś ……
Ja będę o
Tobie pamiętać zawsze..
dr Teresa
Cz. Malec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.