Do hierarchii władz uczelni dołożono kolejne piętro, które jest całkowicie od niej zależne. Taka Rada Nadzorcza, którą Zarząd może w dowolnym momencie wymienić.
Prof. Barbara Kudrycka mówiła, że jej największą porażką jest to, że nie udało się zlikwidować habilitacji. Przyczyną tej niemocy była według niej słabość prac doktorskich. Co zrobić jednak, gdy praca doktorska jest mocna? Była ścieżka słowacka, ale tę Gowin zablokował. Mówił że będzie uczonym pomagał a w rzeczywistości przeszkodził. Wybitne doktoraty nie mogły być liftowane do habilitacji. Można było odnieść sukces, nie znając nazwy uczelni, na której się habilitowano.
Osobiście nie bardzo rozumiem po co jest ta habilitacja. Czy nie da się zaostrzyć kryteriów dla doktoratów? Wiem od mojego kuzyna z USA, który jest wybitnym fizykiem, że w Stanach gdy nie prowadzisz badań - wypadasz z obiegu. Nie masz grantu - szukaj innego zajęcia. Niezależnie od przeszłych zasług. Czy takiego mechanizmu motywacyjnego u nas wprowadzić się nie da? W Ameryce habilitacji nie ma oraz bywają słabe doktoraty, ale nauka jakoś sobie radzi. Habilitacji mamy nieskończenie wiele więcej niż w USA. I co z tego?
Po co torturować uczonych kolejnymi stopniami? Na dokładkę praca jako adiunkt z mizerną płacą odpycha skutecznie młodych ludzi od nauki. Szczególnie w informatyce.
Po co była ta cała "Konstytucja dla Nauki"?
Pamiętam też że Gowin zrugał UWM za innowację w dziedzinie ordynacji wyborczej i niemal w tym samym czasie pogratulował wybranemu na jej podstawie rektorowi. Jaźń mu się rozdwoiła.
Minister zmarnowanej szansy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.