W logo prawda jest ukryta.
Są to cepy u koryta.
Kiedy gadzina ukąsi Żmudzina – od jadu Żmudzina zdycha gadzina

niedziela, 7 sierpnia 2016

Wspomnienia z USA

 25 lat temu dostałem amerykańską wizę H1 pozwalającą na pracę w USA. Miałem wielki plan wyprowadzenia mojej rodziny (wbrew jej woli) na zawsze z Polski. Mam z tego wyjazdu kilka wspomnień. Jak wiadomo - podróże kształcą.

Wspomnienie numer 1

Poszedłem do kantoru kupić dolary. Ucieszony z dokonanej transakcji oglądałem banknoty w domu. Moją uwagę przykuły dwa z nich. Były zbyt zamazane, aby mogły uchodzić za wytwór zaawansowanej cywilizacji.

Nie chcąc nikogo bezpodstawnie oskarżać poszedłem do banku, aby obejrzał to jakiś ekspert. Banknoty zatrzymano. Udałem się z tą wiedzą na policję. Do tego budynku, który jest znany obecnie z tego, że tam się katuje zatrzymanych.

Spisano protokół. Ujrzałem, jak skąpo budżet traktował policję. Następnie udałem się do kantoru, w którym nabyłem te banknoty. Pani, która mi je sprzedała powiedziała, że mówiła mężowi, że się "to" tak skończy. Przyszedł małżonek i wyraził pretensję, że nie przyszedłem z fałszywkami od razu z powrotem do kantoru. Dałoby się "to" przecież wtedy załatwić.

Najbardziej mnie w tej sytuacji zdumiało to, że nikt ze stojących w kolejce jej nie opuścił.

Później moja żona, która została w Polsce wielokrotnie była wzywana na policję, która w końcu doszła do genialnego wniosku, że to nie ja byłem fałszerzem. Bez policji bym tego nie wiedział. Poczułem ulgę. Dowiedziałem się, że właściciel kantoru pracował kiedyś w SB.

Wspomnienie numer 2

Po przylocie, udałem się autobusem do Port Authority of  New York and New Jersey Bus Terminal w celu kontynuowania podróży autobusem Greyhound do Cleveland. Miałem trochę czasu do odjazdu.

Zaczepił mnie pewien afroamerykański biznesmen z promocyjną ofertą. Zapytał się, czy jestem Polakiem. Przyznałem się bez bicia. Zaoferował mi nabycie pewnego kodu, który służył do odbywania bezpłatnych rozmów telefonicznych. Coś jak obecny telegrosik. Wtedy to chyba był numer "znikniętej" karty kredytowej z dodatkowymi cyferkami. Jakoś ta forma promocji wzbudziła moje obawy i transakcji odmówiłem. Na to mój niedoszły kontrahent stwierdził, że  nie jestem Polakiem. Dowiedziałem się, że nie wykazałem się w tym momencie takim sprytem i inteligencją, jak większość badanych przez tego dżentelmena moich rodaków. Fajtłapa!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.