W logo prawda jest ukryta.
Są to cepy u koryta.
Kiedy gadzina ukąsi Żmudzina – od jadu Żmudzina zdycha gadzina

niedziela, 25 września 2016

"Narzeczeństwa"

Tomek Chodnikiewicz
Mój kolega ze szkolnej ławy - Tomek Chodnikiewicz w swoich wspomnieniach o Macieju Płażyńskim (uczyliśmy się w tym samym LO w Pasłęku - Maciek Płażyński dwa lata wcześniej) opisuje zabawną sytuację. Maciek Płażyński był szefem spółdzielni "Świetlik" , którą stworzyli opozycjoniści z Trójmiasta. Spółdzielnia wyznaczyła Tomka na męża dla działaczki Sajudisu z Litwy. Oddajmy głos Tomkowi.

"Latem 86 S-nia staje przed innym wyzwaniem .Chodziło o uratowanie dysydentki litewskiej przebywającej na podstawie wizy tranzytowej w Gdańsku przed zesłaniem na Sybir. Chyba na prośbę gdańskiego KIK-u Maciek wraz z najstarszym Kamińskim Krzyśkiem- zwanym potocznie „Kochanieńkim” prowadzili ze Spółdzielcami stanu wolnego negocjacje, kto podejmie się zadania natychmiastowego zawarcia związku małżeńskiego z Różą Satkunajtie uczestnikiem Ruchu Oporu z Wilna. Po rozważeniu kilku kandydatów wypadło na piszącego te wspomnienia. Wymagało to akceptacji mojej przyszłej żony Barbary ale przecież zostaliśmy powołani do wyższych celów…… . Niestety na termin ślubu ze względu na konieczność uzyskania różnych zaświadczeń i pozwoleń dla obywatelki ZSRR musieliśmy czekać 30 dni. Prowadzeni poradami Mecenasa Jacka Tajlora udało się przez 28 dni mylić pościg połączonych sił bezpieki rosyjskiej i polskiej. Na 4 dni przed terminem ślubu Róża została zabrana ze szpitala w Pasłęku pomimo protestów lekarzy pasłęckich. Lekarz wojewódzki z Gdańska wydał na Różę wyrok i zezwolił na zabranie Róży ze szpitala karetką pod opieką lekarza. Akcja miała miejsce jak nakazuje tradycja bezpieki o 5 rano. Różę żegnał cały personel szpitala i wielu mieszkańców Pasłęka. Nagłośnienie sprawy w Gdańsku spowodowało, że Róża nie trafiła do obozu na Syberii. Kary ograniczyły się do wyrzucenia z pracy w Wilnie i nakazu podjęcia pracy w szpitalu na prowincji pod Wilnem…."

Wśród mieszkańców Pasłęka są bardzo interesujące osoby.

Trochę inna historia rozegrała się w Kijowie. Bardzo polubiliśmy z Mrówką pewnego bardzo zdolnego Ukraińca. Wasia był wybitnym studentem i jest bardzo sympatyczną osobą. Pochodził z Krzemieńca (tego, gdzie do liceum uczęszczał Słowacki). Kombinowaliśmy, jak go wyciągnąć z ZSRR. Jednym z pomysłów był przejściowy ślub z Ireną. Na przeszkodzie tego śmiałego planu stanął mój brak pewności, czy po tym ślubie nastąpi rozwód. Skończyło się tym, że Wasia został w Kijowie. Dzięki temu załapał się później do zespołu konstrukcyjnego największego samolotu na Świecie AN-225 "Mrija". Opowiadał, że termin był wariacki - 6 miesięcy. Udało się. Wasia dostał medal i kupę pieniędzy.


An - 225


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.