W "Kosmicznej Odysei 2001" komputer miał na imię HAL. Dodajcie Państwo 1 do kodu każdej z liter. Wyjdzie IBM. Jest grupa autorów książek lubiąca gry słów - symboli.
W "Being there" wszechmocny ekspert nazywał się Rand - tak jak Rand Corporation. Dziwnym trafem proroctwa wszechpotężnego Randa opierały się na wypowiedziach ogrodnika Chance - okazja, szczęście." If you think the Internet came out of Silicon Valley, that NASA planned the first satellite to orbit Earth, or that IBM created the modern computer—think again. Each one of these breakthroughs was conceived at RAND, a shadowy think tank in Santa Monica, California. " W powyższym zdaniu jest dużo przesady. Rzekłbym autopromocji typowej dla USA. Niebezpiecznej, bo oni w to wierzą. Wierzą dla przykładu w to, że to NASA wymyśliła sztuczne satelity. Żart, pomyłka czy celowe zniekształcanie historii? Wszechwiedzące oko zapłakało bo je umieszczono na grobowcu Randa. Napis na grobowcu - "Rand - Life is state of mind".
Oto, jak ze zwykłego plagiatu Jerzego Nikodema Kosińskiego (on naprawdę nosił również imię Nikodem) wyrosło dzieło "Being there" sięgające kosmosu. Nasienie wielu karier jest okryte tajemnicą.
"By Chance" tak wzeszło wiele słońc!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.