W logo prawda jest ukryta.
Są to cepy u koryta.
Kiedy gadzina ukąsi Żmudzina – od jadu Żmudzina zdycha gadzina

czwartek, 30 września 2021

O Eli, która urodziła szopkę

Elżbieta Jaworowicz urodziła szopkę, w której urodziła się dwukrotna Senator RP. Po narodzinach pokonała innego  wielokrotnego Senatora RP z Warmii i Mazur. 



poniedziałek, 27 września 2021

Walczą z 5G

 Przypominam Państwu jak  Gazeta Wszeteczna wraz z Urzędem Miasta walczyły przeciwko masztowi nad Łyną. Maszt już stoi, a anten nie ma. Sprzymierzona kołtuneria dawała odpór nowoczesnej technologii przez 3 lata. Nadal widać tego skutki. To dla mnie nie nowina. Pamiętam, jak inni rycerze postępu z tego samego obozu wsadzali mi pałkę w szprychy bo nie życzyli sobie, aby w Olsztynie był Internet. Możecie Państwo nie wierzyć, ale tak było. Dla nich istniała sieć Novell, a ja według nich gadałem głupoty.

Teraz T-Mobile "walczy z 5G" - to jest prowadzi prace instalacyjne. Już niektóre transmisje T-Mobile w Olsztynie odbywają się w tej technologii. Niektórzy z Państwa zauważyli, że się dzieje z tą siecią coś niedobrego. To skutek tego, że są wymieniane i przestrajane urządzenia. Dzięki ruchowi oporu z Ratusza i z Gazety Wszetecznej sieć w Olsztynie jest na tyle rzadka, że te zmiany powodują stosunkowo duże przejściowe spadki wydajności ponieważ urządzenia trzeba wyłączać na czas prac. Te ciołki nie rozumieją, że ukształtowanie terenu w Olsztynie wymusza większą gęstość urządzeń. Olsztyn to nie stolica Ugandy, w której dzięki temu, że jest ona położona na zboczach wzgórza jakość sieci komórkowych jest znacznie lepsza niż w stolicy województwa warmińsko-mazurskiego. To są skutki walki politycznej pomiędzy dwoma ośrodkami politycznymi. Nie wolno dać szansy reżimowi, aby cokolwiek się polepszyło.

Poniżej zrzut z ekranu smartfona zrobiony w miejscu rodzinnej demonstracji ulicznej przeciwko memu blogowi. Widać, że łączność jest w 5G. Prędkość na razie nie poraża. Anteny są daleko. Dzięki heroldom postępu. Taka olsztyńska tradycja. Rozwój technologii nie idzie zgodnie z wypadkową walki pomiędzy Ratuszem i Urzędem Wojewódzkim. W tym cała bieda, że świat nie ma zamiaru się dostosować do Olsztyna i lokalnych połajanek. Ratusz nie zauważa, że jego plany są dostosowane do technologii sprzed 40 lat. A taki postępowy ten Ratusz. 






niedziela, 26 września 2021

Praktyczna etnografia

Dwie warszawianki - etnografki pojechały do Czeczenii prowadzić badania naukowe. Gospodarze przyjęli je zgodnie z ich wielowiekową tradycją. Porwali je i uwięzili. Marzenia kontaktu z lokalnymi zwyczajami zostały natychmiast spełnione. Badania osiągnęły wysoką intensywność. Dowiedział się o tym rosyjski oficer FSB. Nie mógł znieść bezprzykładnego bohaterstwa naszych rodaczek. Poświęcenie dla nauki nie znalazło u niego zrozumienia. Uwolnił je z rąk kaukaskiego ludu ognistego, a następnie odesłał do kraju nad Wisłą. Ofiara naszych pątniczek okazała się daremna. Bohaterki nie mogły dokończyć swych badań. To na razie tyle przesłuchów z polskich kanałów dyplomatycznych, które palcem nie kiwnęły w tej sprawie.




sobota, 25 września 2021

Poszwa Blog Stop

 Staram się powstrzymać mą działalność blogerską, ale jestem zbyt słaby. To chyba jakiś nałóg. Jeszcze trochę podziałam i wszyscy wkoło będą czuć się poobrażani. To mi niespecjalnie przeszkadza, a nawet trochę śmieszy. Śmieszy mnie na przykład dyskusja, która polega na tym, że ktoś obwinia mnie za wszystkie zbrodnie Kaczyńskiego. Streszcza mi na bezdechu, co usłyszał u Moniki Olejnik. Następnie żywy transponder telewizyjny odwraca się na pięcie i macha w mą stronę ogonem pogardy nie pozwalając na jakąkolwiek replikę.  Ciekawe, w jaki sposób okazywał dezaprobatę dla swojego oficera prowadzącego?

Zastanawiam się, ilu ludzi poczuje się obrażonych tym wpisem? Naprawdę, nie ma czym! Jeśli kogoś ten wpis dotyka to jest zatwardzialcem i przez lata się nie zmienił. 



piątek, 24 września 2021

Nic śmiesznego

 Rekonstrukcja satyryczna bloga www.mariuszkowalewski.com c.d.

 Jak wyglądały prehistoryczne organizmy dowiadujemy się często z ich odcisków w skałach wapiennych. To jedyny po nich ślad. Swój ból Senator wykrzyczał w piśmie do Prezesa Rady Ministrów. Z niego można się dowiedzieć o tym najgorszym, czego doznał od dziennikarza. Ślady zbrodni Kowalewskiego można też ujrzeć w mediach przychylnych w owych czasach byłemu Rektorowi. "Debata" podaje szczegóły treści i losów starożytnego białego kruka, który miał podziobać jego opinię. Paradoksalnie, w mediach internetowych wrogich Rektorowi trudno znaleźć słowo o istocie sprawy. 

Senator poruszył niebo i ziemię. Tak zakończył skargę na ciężki los:

"...Panie Premierze, oczekuję na wyniki podjętych przeze mnie działań. O ich wynikach natychmiast poinformuję Pana Premiera, Ministra Spraw Wewnętrznych, Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. 

Z poważaniem, 

Ryszard Górecki"

Słowem Rektor czeka na wyniki wyników. Nie sądzę, aby Premier odniósł jakikolwiek pożytek z sygnatur, które podaje autor pisma. Taki polski zwyczaj niepotrzebnej pisaniny dla dodania majestatu. Nie sądzę, aby Premier dotknął tych spraw. Tego nie powinien robić. Są prowadzone z wyłączeniem jawności, a poza tym nie jest ich stroną. To byłby zamach na trójpodział władzy wywołany działaniem członka organu ustawodawczego. Rzecz, której Donald Tusk nie toleruje.


czwartek, 23 września 2021

O mało co, a bym dostał w mordę od Jarka Gugały

Kolejny odcinek z historii poduszej pielgrzymki po szkołach.

Podczas mojej pięcioletniej wędrówki po podstawówkach z trzynastoma przeprowadzkami  bywały sytuacje mrożące krew w żyłach. Na szczęście o nich nie wiedziałem. Dzięki nieświadomości zagrożeń pogoda ducha rzadko mnie opuszczała. Tak było bardzo często w mym życiu. Myślałem pozytywnie, choć wiatr dął silnie w twarz.

Gdy trafiłem do Pasłęka, zadziałałem zgodnie z wielokrotnie wypróbowaną receptą. Najpierw zakolegowałem się z inteligentnymi łobuzami. Byli nimi dwaj Krzyśkowie. Chodzili do innych klas niż ja. Obaj ze świetnymi mózgownicami. Jeden - znawca sztuk walki. Często różne chwyty judo ćwiczył na mnie. Siniaki w różnych okolicach - to był koszt mej obstawy. Drugi - nierozpoznany geniusz ze znakomitą logiką. Obecnie jest emerytowanym oficerem Wojska Polskiego. Obaj są potwierdzeniem faktu, że małomiasteczkowe elity skutecznie eliminują z obiegu potencjał intelektualny dzieci, które z niej nie pochodzą.  Nauczyciele spętani lokalnymi przesądami nie są w stanie odkryć w nich ludzi, którzy mogą czegoś w życiu dokonać i rozwinąć kraj cywilizacyjnie. Na podstawie mojego doświadczenia (300 kolegów z różnych klas) dwie trzecie zdolnej młodzieży nie idzie do góry właśnie dlatego, że tępaki (o ile są z elit) są faworyzowane. 

Chodziłem do klasy z dwoma Jarkami, w tym ze znanym być może Państwu Jarkiem Gugałą. Obaj mieli niekiepskie głowy. Byli powszechnie lubiani. Posiadali wiele talentów naraz. Dla mnie ich koleżeństwo nie było pierwszoplanowym celem, choć w ich towarzystwie czułem się dobrze, bo nie było nudy. Kolegowanie się z nimi uważane było w klasowym środowisku za zaszczyt.

Pewnego wieczora usłyszałem dzwonek. Otworzyłem drzwi i ku memu zdumieniu ujrzałem w nich Jarków.  

- Chłopaki, jak fajnie że wpadliście! Zakrzyknąłem radośnie. Po kilkunastu minutach serdecznie się zaprzyjaźniliśmy na długie lata. Dostąpiłem zaszczytu!

Niedawno się dowiedziałem, jakie było tło tej wizyty. W szkole była dyskoteka. Jarkowie do pewnego momentu doskonale się  bawili. Zauważyli jednak, że strategiczne miejsca w drzwiach zajęli Krzyśkowie. Stali w jednoznacznych pozach, oparci o framugi z założonymi rękami. Jako osoby obdarzone bujną wyobraźnią Jarkowie doszli do wniosku, że napuściłem na nich Krzyśków. W żadnym wypadku tak nie było. Obie pary za sobą nie przepadały i beze mnie. Ponieważ kolegowałem się z Krzyśkami, Jarkowie doszli do wniosku, że to ja stoję za tą niezręczną sytuacją. Umknęli przed opresją przez okna w szatni. By pomścić swoje poniżenie skierowali się do mojego domu z planami przemeblowania mej twarzy. Nie udało się. Zaskoczyła ich moja gościnność. Obroniła mnie entuzjastyczna radość na ich widok. Mój nos nie zmienił kształtu, ani nie poniosłem żadnego innego uszczerbku na zdrowiu. Stanęliśmy na brzegu oceanu wspólnych przygód.



środa, 22 września 2021

Tu zaszła zmiana

 W BIOS UWM zaszła zmiana. Tu można obejrzeć zaktualizowany wykaz pracowników. Pośrednim wynikiem jest obniżenie toksyczności. Rektor razem z Kanclerzem powinni się zastanowić nad podwyżkami dla pracowników, skoro wzrośnie obciążenie obowiązkami. Jest potencjał w postaci funduszu płac emigrantów zarobkowych. Poza tym należy zablokować strumień migracyjny. Nie trzeba zwiększać wynagrodzeń aż trzykrotnie, skoro trzykrotnie spadło zatrudnienie. Tu nie ma liniowości.

Pracowników czeka intensywniejszy wysiłek, więc podwyżki powinny być nieuchronne. Inaczej by to mogło oznaczać, że osoby, które się zwolniły niczego pożytecznego nie robiły, co przecież wprawny zarząd musiałby zauważyć już dawno temu.


Nieuczciwa konkurencja

 Zastanawiam się, czy UWM nie narusza zasad uczciwej konkurencji. Czy nie powinien się nimi zająć UOKiK? Panoszą się na rynku parodii korzystając z dotacji na naukę i szkolnictwo wyższe. Czy to uczciwe wobec kolegów parodystów, którzy występują z otwartą przyłbicą? Czy konsumenci (studenci) ich usług parodystycznych nie mają obaw? Czy dyplomy wydane przez parodystów są ważne tak samo jak prawdziwych uczelni?


poniedziałek, 20 września 2021

Wojciech Roszkowski

Stwierdziłem, że Wojciech Roszkowski zetknął się z twierdzeniem o niezupełności Goedla. Użył jego kiedyś jako argumentu. Taki szeroki horyzont to rzadkość. Wśród uczonych spoza matematyki (Roszkowski jest historykiem), a i wśród matematyków często występują okazy, które nie znają tego podstawowego osiągnięcia logiki XX wieku i jego wpływu na całokształt wiedzy o wiedzy. Jeśli ktoś sobie wyobraża że istnieje zestaw aksjomatów, z których wynikają logicznie wszelkie treści to twierdzenie Goedla ten mit obaliło.

To przełomowe odkrycie uderzyło w tradycję, wywodzącą się od Leibniza, który twierdził, że ludzkie postępowanie można sprowadzić do pewnego rodzaju działania matematycznego i w ten sposób rozwiązać wiele problemów. Wiele - tak, ale nie wszystkie, jak dowiódł Goedel.

Prowadząc rozmowy z wieloma ludźmi można zauważyć, że nie mieli kontaktu z najbardziej doniosłymi rezultatami nauki, choć się uważają za elitę intelektualną. Wiedzę ogólną mają na poziomie licealnym, to jest nie wychodzą zasadniczo poza  XVIII wiek. Świątynią XVIII wiecznego zabobonu jest Gazeta Wszeteczna. Tam skamielina oświeceniowa jest mocno ugruntowana, a ponieważ nie daje sobie rady z rzeczywistością to przyjmuje formy agresywne. Chyba się nie da oświecić zatwardziałych oświeceniowców. Braki w wiedzy sprzyjają pewności siebie.

W moim fachu też są widoczne zjawiska pokrewne do twierdzenia o niezupełności. Występują t.zw. problemy nierozstrzygalne. Nie da się na przykład napisać programu, który stwierdzi czy inny program kiedykolwiek się zatrzyma, czyli nie zapętli się (problem stopu). Wiele lat wstecz w pewnej renomowanej firmie informatycznej działał zespół, który o tym nie wiedział i próbował stworzyć program, który w świetle nauki istnieć nie mógł. Istnienie problemów nierozstrzygalnych ogranicza entuzjazm dla mechanicznego myślenia. 

Dzisiejsi oświeceniowcy przypominają płaskoziemców. Wykazują wysoką odporność na wiedzę nagromadzoną przez logików XX wieku. Na szczęście są wyjątki. Wśród nich jest Wojciech Roszkowski. Niestety, to członek coraz mniej licznej mniejszości.


niedziela, 19 września 2021

Wiejski heretyk i zaściankowy filozof

Wielokrotne zmiany szkół impregnowały mnie na zdanie otoczenia. Tak czy inaczej wkrótce z kolegami i nauczycielami się rozstanę, więc mogę pozostać przy swoim zdaniu jeśli je uważam za słuszne. Brak ciągłości sprzyjał temu, że często weryfikowałem swój obraz świata. Szczególnie na szwank narażone były moje stosunki z matematyką. Nauczyciele brali moją bezczelność za talent. Miałem do nich szczęście a oni mieli ze mną kłopot. Za głoszenie herezji matematycznych mnie nie ukarano, co dowodzi olbrzymiej tolerancji. Zawsze weryfikowałem, czego nas uczą. Nie brałem tego na wiarę. Byłem racjonalistą i materialistą. Materializm (czytaj - również ateizm) był moją postawą przez wiele lat. Traktowałem to z powagą. Dziwiła mnie co prawda walka PRL z wiarą, ponieważ nie rozumiałem, dlaczego zwalczać coś co zgodnie z doktryną postępu i tak obumrze.

W pewnym momencie, już w liceum mój sceptycyzm wszedł w kolizję z programem nauczania. Nie mogłem uwierzyć w poprawność zasady wyłączonego środka. Pomyślałem sobie, że przecież mogą istnieć zdania, których prawdziwości nie  da się udowodnić lub zaprzeczyć. Moich wątpliwości nie zgłosiłem nauczycielowi, bo postanowiłem, że w liceum już nie zgodzę się na zmianę szkoły, a przynajmniej temu się będę stanowczo sprzeciwiał. Poza tym z galerii spoglądały na mnie portrety Banacha, Sierpińskiego i innych sławnych biesiadników i bywalców Kawiarni Szkockiej i myślałem, że zmarszczą brwi na moje odstępstwo.

Nie wiedziałem, że w 1931 roku zasadność moich wątpliwości znalazła potwierdzenie. Kurt Goedel udowodnił twierdzenie o niezupełności. Mówi o tym, że jeśli teoria aksjomatyczna zawiera pojęcie liczby naturalnej, to w niej można sformułować twierdzenia, których nie da się ani udowodnić ani obalić. Moim zdaniem to twierdzenie jest zbyt mało znane, choć ma kolosalne konsekwencje dla rozumienia gmachu nauki i jego ograniczeń.   

Fundamentalne wątpliwości na temat matematyki, a w konsekwencji całej nauki miał Jan Brouwer. Jego zdaniem matematyka nie da się zamknąć w system aksjomatów. Zwalczał dowody korzystające z zasady wyłączonego środka i miał na tym polu spore sukcesy.

Starając się myśleć racjonalnie trafiłem na ścianę, bo doszedłem do wniosku, że poprawny rozum ma swoje ograniczenia natury fundamentalnej. Stwierdziłem rzecz oczywistą dla osób, które mniej rozumieją ode mnie, że nie wszystko rozumiem i być może ludzkość nie zrozumie wszystkiego co jest do zrozumienia. Te osoby mają moim zdaniem krótszą drogę do poznania najistotniejszych elementów prawdy o świecie. Na pewno nie uda się wszystkiego zaksjomatyzować. Tak twierdzi nauka. Tu już niedaleko do idealizmu, w który wpadłem. W szkole nie wierzyłem w istotę najwyższą, a dokładniej - wierzyłem, że jej nie ma, bo przecież dowodu na mój pogląd nie miałem. Chcąc to ogarnąć rozumem, po wielu przygodach w końcu popadłem w "herezję katolicką", z której nie dam się wyprowadzić. Nie, bo nie.

Spojrzałem na postawę kardynała Wyszyńskiego i jego pomysł budowania polskiego kościoła na ludziach prostych. Najważniejsza wiedza jeśli nie jest prosta i dostępna dla wszystkich jest niesprawiedliwa. Trudno jest uwierzyć, że Stwórca dał świadome życie komuś, komu nie dał szansy na spotkanie ze sobą. Przeintelektualizowana wiara prowadzi bardzo często na manowce, które w wyniku towarzyszącej pychy  mogą doprowadzić do jej upadku. Szczególnie wtedy, gdy intelekt nie ma do siebie dystansu, który również obowiązuje naukę.


środa, 15 września 2021

Suits

Środowisko prawnicze Olsztyna poznałem na początku wieku. Miałem szczęście, że do prowadzenia naszych spraw wybraliśmy człowieka spoza palestry, poleconego nam przez Zosię Narkowicz. W odróżnienia od elity po aplikacjach znał ducha i literę prawa. Nadajmy mu imię - Grzegorz, bo będzie się przewijał w moim cyklu. Jak pracował? Miał swoje stadko faciów w togach z zielonym i niebieskim. Same tuzy. Zarówno pro- i anty- (podstawcie tu sobie Państwo co chcecie). Wynajmował ich na występy przed sądem, ponieważ sam bez papierów radcowskich lub adwokackich występować nie mógł. Instruował ich, co mają robić na rozprawach, bo sami słabo rozumieli istotę rzeczy. Nic dziwnego, że to do Grzesia, a nie do nich trafiały sprawy, które bez niego ich kancelaryjki mogły oglądać tylko przez szybę. On je zawsze wygrywał. Zosia to był indykator geniuszu.  

Palestryńczycy działają przede wszystkim we własnym interesie w przekonaniu, że mają przewagę nad klientem. Słabo znają bieżący stan prawny podstawowych regulacji, który znałem nawet ja. W każdej chwili są skłonni klienta zdradzić dla własnego interesu. Oni rzadko znają sedno prawa (bo to zanika w tym gatunku jak każdy organ nieużywany). Natomiast są wprawieni w sposobach przekręcenia klienta. Dlatego Grzegorz wynajmował ich, a następnie po jednej lub dwu rozprawach wymieniał, aby pacynki nie nabierały samodzielności.  Płaciliśmy im przyzwoicie, więc krzywdy nie mieli. Nie dawaliśmy tym synom mroku naszych losów in blanco. Urządzaliśmy im sztafety bo mieli tendencję do zmiany kierunku, gdy startowali na całym dystansie. Żaden z nich nie miał prawa zrozumieć do czego dążymy. Grali po kilka akordów, ale żaden nie znał całej partytury. Dowiedzieliśmy się od przeciwników procesowych, że jeden z naszych pełnomocników chciał skrócić dystans poprzez zawarcie ugody, o której "zapomniał" nas zawiadomić. Wróg się niechcący wygadał, bo nie mógł sobie wyobrazić, że my o niej nie wiemy. Od przyjaciół strzeż nas Panie, z wrogami sobie poradzimy. Nie z nami takie numery!

Pozwaliśmy przeciwnika niemal równocześnie w 7 sprawach. Postawiliśmy zasłonę dymną. Udaliśmy pieniaczy. Stracili orientację, a nam chodziło o wykorzystanie faktu, że czas naglił przeciwnika. Coraz bardziej zbliżał się deadline. Stawał pod ścianą. Sprawiedliwego wyroku nie oczekiwaliśmy. Na tyle naiwni nie byliśmy. Na zdarzenie niepewne liczyć nie można.  Nieubłagany kalendarz był największym naszym sprzymierzeńcem. Wytłumacz to jakiemuś adwokacinie! Przeciwnik się ugiął i nawet uhonorował nas brawami. W końcu i tak uzyskał to czego chciał, tylko musiał zapłacić kwotę, którą chciał "zaoszczędzić" na kupnie. Pochwalił naszego Grzegorza oferując mu zatrudnienie w krainie marzeń. Docenili jego finezję. Doskonale znali się na prawie i ludziach. Grzegorz powiedział, że nie ma wizytówki.  

Osobną sprawą jest poziom urynkowienia usług sędziowskich. Mieliśmy ofertę kupna wyroku. Nie znaleźliśmy właściwej pozycji w Polskiej Klasyfikacji Wyrobów i Usług aby sprawdzić czy należy naliczyć VAT, więc nie skorzystaliśmy. Tę sprawę przegraliśmy. Była małego kalibru. Załatwiliśmy ją później w większej ugodzie. Bez kosztów usługi sędziego. Czasami trzeba zagrać gambit. 

Z dużym dystansem spoglądam na bunty sędziowskie. Wolny rynek nie powinien się rozciągać na władzę sądowniczą. Dlaczego sędziowie nie chcą się sami oczyścić i zostawiają sprawy takim patałachom jak Ziobro et consortes, a potem narzekają na to w sposób zagrażający gospodarce państwa? 

Życie Grzesia to gotowy format na serial podobny do Suits. Nie trzeba niczego zmyślać. Jedyny konieczny zabieg to anonimizacja. Myślicie, że w Olsztynie nie dzieje się nic ciekawego - błąd. Samotny, niepasowany rycerz, wzorzec prawości walczący przeciw bandytom w garniturach i togach mieszka w Olsztynie.

Suits  (Garnitury/Sprawy sądowe - gra słów) to znakomity serial, ale wydaje mi się, że ekranizacja losów Grzesia by go przebiła, tak samo jak historie kilku spraw wygranych przez niego przebiłyby Erin Brocovich.

Radzę obejrzeć serial Suits, bo jest to arcydzieło gatunku opowiadające o świecie palestry Nowego Jorku. Mike nie miał dyplomu. Udawał, że skończył Harvard Law School. Uważany był za jednego  najlepszych prawników w NY. Znał na pamięć statuty spółek, które obsługiwał. Taki statut to bite 300 stron. Był geniuszem. Wielu rzeczy się można z serialu dowiedzieć. Myślicie, że takich rzeczy w naturze nie ma - kolejny błąd. Są takie, że nikt by w nie nie uwierzył gdyby zrobiono z nich film opisujący wiernie historię. Prawdę czasami trzeba uwiarygodnić.


poniedziałek, 13 września 2021

Białe kruki

 "Wydaje się, że nie ma nic nudniejszego niż kartka A4 z pieczątkami."

Ciąg dalszy rekonstrukcji satyrycznej bloga Mariusza Kowalewskiego.

Twórczość biurokratyczna jest pomijana przez literaturoznawstwo. To swoista "terra incognita". Te dzieła są wydawane w znikomych nakładach. Można je zaklasyfikować z tego względu do "białych kruków". Tymczasem ich wpływ na codzienność nie jest do przecenienia. 

Dziś przeprowadzę analizę porównawczą dwu opinii o pracownikach UWM, którzy recenzowali  mój blog na demonstracji ulicznej. Powstały w czerwcu 2014 roku. Podejrzewam, że tło historyczne Państwo pamiętacie. W tym okresie niezwykłą popularność uzyskał biały kruk opublikowany przez Mariusza Kowalewskiego. Z tego powodu UWM podjął walkę z blogiem www.mariuszkowalewski.com, a powstałe utwory są tego efektem.

Rektorowicz został opisany przez dwu kortowskich uczonych: kierownika Katedry Numerologii Informatycznej WMiI UWM i dziekana WMiI UWM. Dytyramb ma formę dwu oddzielnych  dokumentów. Dziekan powołuje się na opinię kierownika słowami "zdecydowanie potwierdzam".  Oba dzieła mieszczą się w granicach gatunku. Jednak nie opisywały rzeczywistości z należytą dokładnością, bo ich bohater nie obronił w terminie rotacyjnym habilitacji.

Pod opinią o Rektorowiczowej podpisał się Prorektor, będący jej przełożonym. Adresatem jest Prorektor do spraw kadr. Co dziwi w tym dokumencie, jest fakt, że opisuje rzeczy, które kadrowiec ma w aktach
 pracowniczych. Dlaczego przytacza fakty znane adresatowi?  "Jest absolwentką Wydziału Elektroniki i Technik Informatycznych Politechniki Warszawskiej" - któż to mógł napisać? Skąd taka znakomita pamięć i dbałość o nieistotne szczegóły? Po krótkim namyśle można dojść do wniosku, że mamy do czynienia z pracą zbiorową. Wydaje się wysoce prawdopodobne że doszło do utożsamienia podmiotu i bohatera lirycznego. Wymogi gatunku sprawiły, że podmiot liryczny wypowiada się o sobie w trzeciej osobie. Największym wkładem Prorektora jest podpis. Treść dokumentu przypomina raczej CV a nie opinię przełożonego. To dodatkowa wskazówka w poszukiwaniu genezy pisma. Może ono być wzorcem CV dla kandydujących na posadę kata lub specjalisty od tortur w ISIS, bo wiele w nim agresji w stosunku do świata zewnętrznego. O nieprzejednanym charakterze bohaterki lirycznej UWM dowiedział się stosunkowo niedawno, choć wystarczyło sprawdzenie jej pism przy pomocy narzędzi analizy sentymentu. Doprowadziła do praktycznej likwidacji podległej jej komórki. Pas szahida nie okazał się konieczny.

Grafika ze źródła: Autorstwa Cory Doctorow - originally posted to Flickr as Suicide Bomber vest at ComicCon 2007, San Diego, CA.jpg, CC BY-SA 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=4699204

sobota, 11 września 2021

Uniwersytet dziecinady

 "Wydaje się, że nie ma nic nudniejszego niż kartka A4 z pieczątkami."

Ciąg dalszy rekonstrukcji satyrycznej bloga Mariusza Kowalewskiego.

Czytając pisma z 2014 poświadczające heroiczność cnót UWMu trudno oprzeć się wrażeniu, że do rektoratu w 2012 wpadła gromada dzieci i bawiła się papierem firmowym i pieczątkami. Dorośli nie dołączają do pism pełnej treści aktów prawnych. Tymczasem dzieciaki nie są tego świadome. Nie wiedzą o tym, że wystarczy powołać się na przepis i ewentualnie przytoczyć jego brzmienie, zamiast drukować tekst ustawy, który liczy 42 strony gdy przepis, o który im chodzi ma 3 linijki.

Nierozsądnie jest drukować pełne dokumenty z systemu księgowego, liczące setki wierszy w sytuacji gdy chodzi tylko o jedną pozycję wyciągu bankowego. Wystarczy załączyć potwierdzenia przelewu  z dekretacją księgową.

UWM nie szczędził wysiłku i kosztów. Odnosi się wrażenie, że tam mają liczniki drukowanych stron i określane są minimalne limity zużytego papieru przeznaczonego dla poszczególnych spraw. Im ważniejsza - tym więcej papieru.

Jeszcze trochę i uczelnia dla dodania powagi załączałaby do pism granitowe kopie Kamiennych Tablic Mojżesza, odpisy Konstytucji i Traktatu Lizbońskiego potwierdzone przez radcę prawnego.

Na miejscu adresata, te dzieła wysyłałbym do Sanepidu z wnioskiem o zbadanie czy w rektoracie nie doszło do skażenia substancjami psychoaktywnymi.


piątek, 10 września 2021

Ludzie renesansu

"Wydaje się, że nie ma nic nudniejszego niż kartka A4 z pieczątkami."

Ciąg dalszy rekonstrukcji satyrycznej bloga Mariusza Kowalewskiego.

W omawianym niedawno wywiadzie, którego fragment już Państwo znacie, padło stwierdzenie, że UWM to uniwersytet amerykański. No nie wiem, nie wiem. W USA też są uniwersytety pcimskie. Może dlatego? W mojej opinii UWM to uniwersytet renesansowy, ale tylko dla wybranego grona.

W 2008 roku UWM zadbał o wszechstronny rozwój młodego małżeństwa.  On - właśnie niedawno wrócił z ziemi włoskiej do Polski i od grudnia 2007 przeniósł się Katedry Numerologii WMiI UWM. Ona - zatrudniona w RCI na czas określony do czerwca 2008. 17 stycznia 2008 roku odbyła się XII edycja konferencji z cyklu "Praktyczne doświadczenia w zarządzaniu dostępem do bibliotek cyfrowych". Tam się udały dzieci szczęścia. Matka młodego uczonego  jest bibliotekarką. Dziwne że to nie ona pojechała na konferencję. Może dlatego, że siedziała w "drukach zwartych"? Ojciec był szefem uniwersytetu.

Uczelnia wydała na udział w konferencji 1464 zł. Wydatek został zaaprobowany przez tego prorektora, który został niebawem kandydatem na rektora. Sam twierdzi, że ludzie mówią że jest kuzynem najwyższego w uczelnianej hierarchii. Jeśli był jeden protoplasta ludzkości to wszyscy są spokrewnieni, a na tym samym poziomie drzewa genealogicznego homo sapiens każdy jest kuzynem każdego . Nauka jeszcze ciągle się z tym męczy i bada problem MRCA (Most Recent Common Ancestor). 

Może dobrze, że "kuzyn" przegrał wybory bo nie miał świadomości tego, że małżonkowie nie mają  w swej pracy wpływu na działanie bibliotek, innego niż związki rodzinne. Z merytoryką słabo. To tak jakby "Wodkan" posłał hydraulika, syna prezesa spółki  wraz z żoną z księgowości w Bieszczady na kurs uprawy buraka. Nie można mu jednak odmówić zdolności proroczych. Już w styczniu 2008  musiał być przeświadczony o tym, że zatrudnienie pracowniczki RCI na czas określony do czerwca 2008 zostanie przedłużone. Gdyby tak nie było to również z tego względu ten wydatek trudno by było zaliczyć w koszty działalności. 

UWM stać na rozmach prawdziwie renesansowy w szkoleniu tych młodych ludzi. Jak praktyka pokazała - całkowicie nieprzydatny. Żadna ze szkolonych osób nie zajmuje się dostępem do cyfrowej biblioteki w UWM, bo jej tam nie ma.  To nie uchodzi tak naciągać podatników, choć uszło uwadze audytorów. 


czwartek, 9 września 2021

Skarżypytyzm

Blog Mariusza Kowalewskiego spowodował lawinę twórczości urzędniczej. UWM napisał: "Pani Minister, czuję się ofiarą dziennikarskiego szantażu i pomówień poprzednich władz uczelni.". Następny minister próbował przemeblować UWM. Nie wpadł na pomysł, aby to pisemko przekierować do oskarżanych o pomówienie z prośbą o zajęcie stanowiska w trosce o stan moralny środowiska naukowego. Mogli oni swą dezaprobatę dla tego zdania wyrazić w formie pozwu, bo człowiek obyty z prawem mógł  dostrzec w skardze UWM przesłanki zniesławienia.   Polot i skuteczne działanie nie okazały się sprzymierzeńcami Gowinowa. 

UWM nie jest mistrzem biurokratycznego kung-fu. Szkołami wyższymi zarządzają samoucy. Nawet rekordowo długotrwała praktyka (jak w Olsztynie) nie czyni z nich zawodowców. Wysoki cenzus naukowy szkodzi trzeźwości osądu. Takich rzeczy nie powinno się pisać w dokumentach, które mogą wpaść w ręce wroga. Należy się trzymać zasady koniecznego minimum. Miał szczęście, że następca adresatki pisma nie wykazał się przebiegłością. Niech UWM na przyszłość uważa.


środa, 8 września 2021

Polemika z odpowiedzią na sprostowanie

 Debata postanowiła odpowiedzieć na sprostowanie Agencji Medialnej UWM.  "Gdy w 2020 roku było oczywiste, że prof. Górecki odejdzie na emeryturę, zadbał o przyszłość wiernego druha, co tylko dobrze świadczy o profesorze. " -  to zdanie oddzielone jest od prawdy grubym murem. Każde stwierdzenie jest tam błędne. Godne podziwu jest osiągnięte stężenie odstępstwa od logiki. O tym, że prof. Górecki odejdzie na emeryturę przed odejściem na wieczną wachtę nie było wiadomo wcale i nie jest wiadome nadal. Dowodem na to, jest stan faktyczny. Profesor nadal pracuje.  Nadal udziela wywiadów, których nikt (oprócz mnie) nie publikuje.  

Kanclerz Aleksander Socha był lojalnym pracownikiem UWM. W ostatnim okresie pracy Sochy na UWM Rektor  nie odwzajemniał tej wierności. Wystarczy przejrzeć Biuletyn Informacyjny Agencji Prasowej UWM (Wiadomości Uniwersyteckie) z tamtego okresu, aby stwierdzić, że nie ma tam wzmianki o tym, że doktor Socha objął eksponowane stanowisko wojewody. Oznacza to, że ta zmiana była nie w smak "najwyższej prawdy". UWM chwali się z sukcesów swoich kadr, o ile należą do zbioru przyjaciół. Tu było wymowne milczenie. Szczęki się zwarły, poszła piana i UWM nie dał głosu. Czy  "dobrze świadczy to o profesorze"?

Aleksander Socha został wicewojewodą nie dlatego, że pomógł mu w tym Rektor. W przewrotnym sensie pomógł - Kanclerz stracił cierpliwość niezbędną do bycia jego podwładnym.

 Nie byłbym sobą, gdybym nie wykorzystał okazji do posypania solą drobnej ranki, którą zadała sobie Debata przy posługiwaniu się ostrym narzędziem. Błędy ortograficzne też mi się zdarzają i najczęściej w tych wpisach, w których zwracam uwagę na ortografię innych. Tym razem zaryzykuję. Nie pisze się "ewakułować".

Źródło www.debata.olsztyn.pl 2021-09-08 08:04


wtorek, 7 września 2021

Dlaczego PO straciła władzę?

Trudno jest wyjaśnić, dlaczego Bronisław Komorowski stracił koronę. Musiały zaistnieć okoliczności nadprzyrodzone. Niektórzy winią Michnika i jego zakonnicę w ciąży. Możliwe. Mam inną hipotezę.

Lubię działania delikatne, a moje odruchowe zdolności magiczne sprowadzają śmierć i choroby na mych wrogów. Co gorsza, na nich na końcu. Najpierw wykańczają potomstwo.  Potrzebny był inny instrument. Moja przyjaciółka Moskowitka posiada magiczną różdżkę o precyzyjnym działaniu.  Poprosiłem ją żeby nią machnęła i strąciła z senatorskiego fotela jednego bardzo złego człowieka. Udało się. Jednak nie prosiłem jej, aby robiła takiego przemeblowania na scenie politycznej. Najpierw prezydent, potem Kopacz wykopała Staroń. W tym momencie już było jasne, że czar zadziałał. Chodziło o zabieg chirurgiczny. Tymczasem efekt uboczny przerósł oczekiwania. Nie chciałem takiego bonusu. Zgłosiłem do czarodziejki reklamację. Dlaczego rosówki kopiesz Car Bombą? Jedyny komentarz, który od niej uzyskałem "inaczej się nie dało". Skoro inaczej się nie dało, to może dobrze, że tak się stało?



poniedziałek, 6 września 2021

Wkurzyli wszystkie opcje

Debata wkurzyła swym wpisem niemal wszystkie opcje, włączając mnie. Poszargali moich ulubieńców - trzech Kanclerzy naraz. W geście solidarności z Panią Wiolettą Ustyjańczuk obiecuję traktować ją w przyszłości z maksymalnie możliwą delikatnością. 


Zagadka

W ramach rekonstrukcji satyrycznej bloga Mariusza Kowalewskiego mam dla Państwa zagadkę. O kim UWM tak się wypowiadał w czasach świetności bloga www.mariuszkowalewski.com?

"...Cechuje ją umiejętność właściwego zarządzania zespołem podwładnych pracowników, rzetelność wykonywania obowiązków, ale przede wszystkim na podkreślenie zasługuje gotowość do podejmowania nowych wyzwań i często okazywana kreatywność."

Brzmi zabawnie z dzisiejszej perspektywy. Właśnie podjęła nowe wyzwania. Razem z właściwie zarządzanym zespołem podwładnych pracowników z niespotykaną w innych miejscach atmosfery ziemskiej kreatywnością szuka szczęścia poza UWM.


niedziela, 5 września 2021

Świat intryg

"Dobre stopnie za chamstwo masz. To jest to.
W nowym zwarciu za faulem faul nim gruchnie gong.
Mówią: szmal określa byt. Trzymaj tak.
Twarde łokcie pomogą ci i giętki kark"

Kombi

O mnie można powiedzieć, że w latach 1999-2008 byłem nadwornym informatykiem tamtej władzy a później padłem na kolana przed Rektorem Górniewiczem, aby mnie "pomiłował". Wystarczy nie znać faktów, aby tak twierdzić. Byłem tylko sentymentalnym idiotą.  Straciłem instynkt zdroworozsądkowy, bo sądziłem, że mam do czynienia z uczelnią wyższą, a nie z jej parodią. Oddzielne obserwacje, które łatwo było ułożyć w całość nie docierały do mej świadomości. Działał mechanizm wyparcia skrajności.

Dawno się zastanawiałem czy z tym cyrkiem mi po drodze. Z prostego względu - ekonomicznego. Ponosiłem stratę. Dopłacałem do tej imprezy. Na szczęście ten okres się skończył. Za to  jestem wdzięczny i bardzo sprawcom dziękuję. Szkoda tylko, że nie zachowano pryzwoitej formy, tylko prymitywy uknuły intrygę. Po co?  Wystarczyło powiedzieć wprost. Któż jednak zrozumie postępowanie ludzi wielkich i odważnych pozbawionych wszelkiej nienawiści? Widocznie nie widzieli innego rozwiązania bo odruchowo się świnili. Dzięki nim przejrzałem i powstał niniejszy blog.

Dla nich mam życzenia "Słodkiego, miłego życia". To powinien być hymn UWM. Doskonale charakteryzuje "osobowości ciecie".



sobota, 4 września 2021

Brawo Ustyjańczuk!

 Pani Wioletto! 

Dziękuję za sprostowanie wysłane do Debaty. Chylę czoła. Podzielam opinię w nim wyrażoną. Nie można wiązać wszystkiego ze wszystkim, chyba że w satyrze. Aleksander Socha jest świetnym organizatorem godnym szacunku. Twierdzenie, że były rektor osadził go na stanowisku wojewody jest całkowicie niedorzeczne i skrajnie śmieszne. Jakie to szczęście, że na takiej logice nie jest zbudowany wszechświat.

Nowy Kanclerz -"człowiek nowego rektora" brzmi poniżająco i sugeruje, że mamy do czynienia z mafią albo z niewolnictwem. To zdecydowanie przeczy znanym mi faktom. Wydaje mi się, że niejedna firma chciałaby mieć takiego szefa jak on oraz wszyscy jego poprzednicy. 

Pani (choć była wielokrotnie przeze mnie wyśmiewana) jest osobą inteligentną, bardzo dobrym organizatorem swej komórki. Naśmiewam się z Pani bo jestem człowiekiem małym i pełnym nienawiści. Uprawiam najgroźniejszą formę kłamstwa, polegającą na nieznacznych zmianach faktów. Tak mniej więcej można zdefiniować satyrę i karykaturę. Czasami jednak nawet zwierzęta mówią ludzkim głosem, więc tym razem i ja sobie na to pozwalam.

Pozdrawiam i życzę, by Pani mi jak najrzadziej podpadała, bo z nienawiści się kurczę i marszczy mi się wątroba.


Park jurajski w Kortowie

UWM (razem z grupą innych uczelni) dostąpiła zaszczytu użycia funduszy unijnych do wdrożenia "systemu klasy ERP". Jak to z uczonymi bywa, uczelnie zaczęły kopiować specyfikację przetargową, której same nie rozumiały. Po owocu można sądzić, kto zainspirował powstanie tej SIWZ wybierającej bezbłędnie jedną firmę. 

W specyfikacji ominięte zostały fundamentalne z punktu widzenia interesu zamawiającego kwestie. W wyniku braku elementarnej wiedzy gromadka uczelni kupiła sobie rozwiązanie przedpotopowe.

W Wikipedii można przeczytać:

"PowerBuilder is used primarily for building business CRUD applications. Although new software products are rarely built with PowerBuilder, many client-server ERP products and line-of-business applications built in the late 1980s to early 2000s with PowerBuilder still provide core database functions for large enterprises in government, higher education,manufacturing, insurance, banking, energy, and telecommunications. Job openings for PowerBuilder developers are readily available but often revolve around maintaining existing applications."

Klocki z których zbudowano "koła fortuny" na ekranach w Kwesturze były modne w zeszłym wieku i nie ma popytu na umiejętność ich używania. W związku z tym specjaliści, którzy umieją się posługiwać PowerBuilderem są na wymarciu. Produkt wykończy czynnik demograficzny.

Pozorna łatwość używania PowerBuildera owocuje programami o katastrofalnej wydajności. Szczególnie, gdy za robotę biorą się nowicjusze, których jak na lekarstwo. Nikt nie chce się brać za naukę wymierającej technologii. Uczyć się tego to profesjonalne samobójstwo. 

Dodatkową atrakcją stosu technologicznego, użytego do tego "systemu klasy ERP" jest jego podatność na wirusy. Źródła podają, że UWM musiał co najmniej raz odtwarzać system z kopii zapasowych. Pech chciał, że kopie zapasowe też były zawirusowane. Trzeba było długo szukać, aby znaleźć wersję danych wolną od uszkodzeń. Nie dziwota, że w Kwesturze  dla pewności dane przechowywano na kartkach, lub w arkuszach Excel. Takiego systemu nie da się rozwijać. Trzeba go gruntownie przebudować lub zastąpić czymś współczesnym.

W roli panny młodej w UWM wystąpiła sypiąca się starucha, którą ochoczo przygarnął gerontofil - Dziekan Radosław. Wybrał konstrukcję, której fundamentem jest szminka i puder.

Mam jedną, jedyną pretensję do Rektora Górniewicza. Zapytał się w 2009  następczyni Zosi, czy Mrówka spełnia jej wymagania. Niestety, Kwestor odpowiedziała, że tak. Trzeba było się nie pytać, tylko wylać nas na zbity pysk! To byłby akt miłosierdzia.  Nie doszłoby do naszego kontaktu z eksplozją głupoty w następnej kadencji, której detonator był w BIOS. Masa krytyczna została przekroczona.


piątek, 3 września 2021

Co to będzie?

 Czytelnicy pytają mnie co się będzie działo z BIOS. Trudno powiedzieć. Moje źródła podają, że komórka zostanie zlikwidowana, a jej obowiązki przejmie RCI. Eksperci twierdzą, że to słuszny ruch.  W takim układzie uchodźcy ekonomiczni z BIOS nie wrócą do swej ojczyzny. 

Wracając do ciekawostek. Uchodźcy odwiedzali potencjalnych pracodawców grupowo. Budziło to ich obawę, czy nie wytną im podobnego numeru jak dla UWM. Poza tym profil zawodowy kandydatów im nie odpowiadał. Technika Rolna i Leśna rzadko daje kwalifikacje potrzebne w informatyce.

czwartek, 2 września 2021

Są przeciw, a byli za.

W mediach obszernie relacjonuje się szczerą wypowiedź Sławomira Nitrasa na temat kościoła katolickiego. 

Przyjaciele bloga, z którymi uchwaliliśmy immunitet dla byłego Rektora mogą mi wyrzucać, że się go nie trzymam. Mówiłem, że chodzi o immunitet od satyry. Uważam, że sprawa jest poważna a  anonimizacja w danym przypadku nie jest możliwa. Tym razem wpis ma charakter quasinaukowy. Jest materiał faktograficzny (jak by to ujął Rektor Przybyliński) w postaci trzech zdjęć i wypowiedzi samego Rektora, którą dostarczył mi wywiad elektroniczny. 

Czy Platforma nie jest współwinna sytuacji, z którą tak bohatersko walczy?  Najpierw pomogła duchownym zszargać szaty a teraz pokazuje na nich plamy i dziury. Wykorzystanie religii w celach politycznych to swoistego rodzaju amalgamat, od którego Platforma odchodzi, ponieważ z tego nie da się zrobić stopu ateistycznego, który będzie dawał głosy młodego pokolenia. Jeśli będzie to prowadziło do zwycięstwa wyborczego, to zada religii śmiertelny cios. To z punktu widzenia pragmatyki krok właściwy. Świat to worek z podatkami, do którego dobranie się to główny cel polityki Platformy. Raz z prawa, raz z lewa.

Oddajmy głos byłemu Rektorowi z wywiadu, którego ma prawo nie pamiętać, bo się w poważnych mediach nie ukazał, choć go niewątpliwie udzielił. 

"...

Dziennikarz: A polityka? Już daliśmy sobie spokój?

Rektor: Z polityki się wyłączyłem, bo w mojej opinii przede wszystkim (proszę to nawet napisać) uczelnia, sąd i kościół powinny być niepowiązane z polityką, niezależne od polityki i jeśli będzie wykonywała uczelnia politykę to będzie ofiarą następnych działań. Dlatego uczelnia nie może się włączać w żadną politykę. 

Dziennikarz: yhm yhm.

Rektor: Aaaa - proszę tego nie pisać, tylko możecie sami napisać, że to co już młodzież mówi, wiele osób. Ponieważ kościół wszedł w politykę dzisiejszą to już wiele osób młodzieży powiedziało, że już nie będzie młodych ludzi, nie będzie chodziło do kościoła, ponieważ kościół poszedł w politykę.

Dziennikarz: Ale uczelnia też wchodziła. Pan Rektor tamtych wszystkich biskupów, księży to też sam zapraszał na te wszystkie uroczystości.

Rektor: Aaaa, nie. Bo nam pomagają, a to nie jest polityka. To jest dla dobra pracowników. To są sprawy socjologiczne. To nie są sprawy tak jak oni tam mówią, co to jest.

Dziennikarz: yhm... No dobra.

Rektor:  Także, młody popatrz na [niewyraźne słowo], zrób taki komentarz w tym nawiązaniu do tego co mówiłem. Dobra?!

,,,,"

Źródło https://www.olsztyn24.com/galeria/4026-procesja-bozego-ciala-2017-w-olsztynie--705244.html

Źródło https://www.olsztyn24.com/galeria/4026-procesja-bozego-ciala-2017-w-olsztynie--705164.html

Żródło https://gazetaolsztynska.pl/72528-0,Procesja-Bozego-Ciala-w-Olsztynie,1842320.html



środa, 1 września 2021

Olsztyński kryzys migracyjny

Nasz korespondent doniósł, że trafił w Olsztynie na ślady uchodźców ekonomicznych z BIOSu (Biura Informatycznej Obsługi Studiów) prześladowanych przez Rektora i Kanclerza UWM. Szukali lepszego jutra. Niestety, w tym miejscu go nie znaleźli. Podaż nie spotkała się z popytem choć firma, którą odwiedzili potrzebuje pracowników. 

Rozsadnik głupoty

«Дайте нам организацию революционеров — и мы перевернем Россию!»

Ленин В.И.

Politycy z opozycji niepotrzebnie się niepokoją, że występy w Kortowie ją kompromitują. Nie ma znaczenia co oni tam mówią, bo mówią do ludzi, którzy są bardziej przekonani do głoszonych tam racji niż oni sami, a reszta świata może sobie o tym sądzić co tylko zechce. Chodzi o tchnięcie ducha w organizację i nadania jej impetu. Młodzież rozjedzie się po Polsce i będzie tworzyć fraktale głupoty. 

Leszek Balcerowicz był bardzo zaskoczony gdy jeden z uczestników zarzucił mu odstępstwo od wiary w globalne ocieplenie. Jak śmiał z pieniędzy Forum Obywatelskiego Rozwoju finansować opracowanie, które kwestionuje stopień wpływu człowieka na temperaturę? Przecież to człowiek jest źródłem wszelkiego zła więc również i tego. Ludzie muszą myśleć jednakowo bo przecież prawda jest jedna. 

W wystąpieniach mówców Campusu pojawiają się myśli prowadzące w jednym kierunku. Polemizują między sobą publicznie. Widocznie w swoim środowisku politycy zastanawiają się czy dla przykładu z katolicyzmem należy skończyć brutalnie i szybko czy też powoli i łagodnie. Do takiego wniosku może prowadzić wypowiedź posła Nitrasa. To samo dotyczy innych. Można odnieść wrażenie, że głoszą elementy jakiegoś planu, który jest w ich głowach. Pokazują różne jego etapy.

Jak pisał Lenin w pracy "Co robić" - "Dajcie nam organizację rewolucjonistów - i my przewrócimy Rosję". W Campusie nie chodzi o nowy pomysł tylko a stworzenie organizacji do jego realizacji.

Na  miejscu PiSu nie cieszyłbym się tak bardzo z tego, że na Kortowie głoszone są głupoty. To jest powód do zmartwienia, bo one nabiorą jeszcze większej siły i zwyciężą.