Niestety, moja ulubiona minister Streżyńska okazała się zupełną amatorką. Amator po rosyjsku to liubitel'. Właśnie minister Streżyńska "lubi" informatykę i wprowadza ją z miłością. Nadludzkim wysiłkiem nadrabia podstawowe braki w rozumieniu problematyki swego resortu.
Obecnie systemy w dużych organizacjach (jakim niewątpliwie jest państwo) buduje się w oparciu o mikroserwisy. Jednym z założeń tej architektury jest to, że mikroserwis buduje ta sama organizacja, która go eksploatuje. Dlaczego? Jest taka obserwacja, znana pod nazwą prawo Conwaya, że "Każda organizacja, która projektuje system (zdefiniowany szeroko) stworzy projekt którego struktura jest kopią jej struktury komunikacyjnej". W związku z tym systemy tworzone przez takie organizacje jak Centralny Ośrodek Informatyki będą wykazywały się dużą niezależnością od potrzeb i oczekiwań użytkowników końcowych.
O tym, na czym to polega specjaliści mogą przeczytać w artykule Martina Fowlera. Niestety, ta rzeczywistość zdaje się do min. Streżyńskiej nie docierać. Uznała za podstawowe źródło wiedzy Facebook i Twitter. Polecam artykuł Streżyńska „siedzi na Facebooku i Twitterze całymi nocami”. W ten sposób powstał nowy projekt
Istnienie i sposób funkcjonowania Ministerstwa Cyfryzacji jest wbrew współczesnym sposobom tworzenia oprogramowania. Twórcy zajmują miejsca zbyt odległe od użytkowników. Nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za niepowodzenie. Źródeł problemów upatrują poza sobą. Nie czują na własnej skórze efektów swej pracy. W efekcie tego powstają takie dzieła jak Cepik 2.0.
Pomysł stworzenia centralnego kombinatu informatycznego tłumaczony jest koniecznością ujednolicenia oprogramowania. Jako panaceum wymyślono molocha - giganta. Informatyczna Huta Katowice. Tylko, że w informatyce to tak nie działa. Potrzebna jest wiedza dziedzinowa. Centralnie można ustalić formaty wymiany danych i opisy serwisów. Reszta powinna być jak najbliżej eksploatacji. Inaczej będziemy mieli klasyczną spychologię, która daje się we znaki użytkownikom podczas wdrożenia CEPIK 2.0.
Informatyka w wydaniu MC wyróżnia się bezczelnością. Szczególnie przoduje w niej rzecznik prasowy tego resortu. Oto, co potrafi wg Gazety Wyborczej:
– Nie wiem, co odpowiedzieć temu panu –
przyznaje się naczelniczka. – Nie wolno nam po raz kolejny przedłużyć
dowodu tymczasowego, takie są przepisy. Próbowaliśmy się dowiedzieć w
ministerstwie, jak postępować w podobnych sytuacjach, ale powiedzieli
nam, że nasi klienci mają czekać. My im to powtarzamy, zdając sobie
sprawę, że ktoś spycha na nas odpowiedzialność za nie nasze winy.
Czym nie zajmuje się ministerstwo
– Co ma zrobić ten pan i inni kierowcy w podobnej sytuacji? – próbujemy zapytać Manysa.
– Ministerstwo
Cyfryzacji nie zajmuje się rejestracją pojazdów. To zadanie wydziałów
komunikacji w starostwach – odpowiada rzecznik ministerstwa. Jego biuro
idzie dalej w umywaniu rąk: przypomina, że druk „twardych”, czyli
stałych dowodów rejestracyjnych, to zadanie Polskiej Wytwórni Papierów
Wartościowych. Nie informuje natomiast, że PWPW nie wydrukuje niczego,
co nie przeszło przez system CEPiK.
Niedaleko od niego plasuje się minister Okoński, który zarzuca użytkownikom nieumiejętność posługiwania się nowym systemem, całkowicie ignorując fakt, że to właśnie nowe oprogramowanie powinno spełniać elementarne wymogi ergonomii. Informatyka zamiast być przyjazną okazuje się bezczelną. Co gorsza pogarda dla użytkowników jest wyrażana przez samo kierownictwo ministerstwa.
Efektem amatorszczyzny jest rozlanie się zjawiska na kolejne obszary. Teraz okazuje się, że w naprawie systemu muszą współdziałać samorządowcy. Dopiero na końcu wdrożenia okazuje się, że do współpracy niezbędna jest ta organizacja, która jest jego zasadniczym elementem. Doszli do wniosku, że "koń przed wozem". Lepiej późno niż wcale.
O proszę jak Ministerstwo Cyfryzacji zadbało o kluczowy projekt "
Podsekretarz stanu w Ministerstwie Cyfryzacji Karol Okoński
przyznaje, że „faktycznie w systemie utrzymują się jeszcze pewne błędy”.
– Część z nich w tym momencie sprowadza się do tego, że są różnice
stanów pomiędzy tym, co jest w aplikacjach lokalnych i bazie centralnej.
W tym momencie naprawa tych błędów zajmuje więcej czasów, bo wymaga
podejścia indywidualnego, ustalenia, jak finalnie dokonać korekty w
bazie centralnej – wyjaśnia Karol Okoński.
Karol Okoński dodaje, że urzędnicy resortu zdają sobie sprawę, że
niektóre z tych błędów dotyczą w tym momencie optymalizacji systemu,
przyspieszenia prac i skrócenia danego procesu.
- Wymaga to ścisłej współpracy pomiędzy dwoma dostawcami, którzy nie
mają wzajemnych relacji. Gminy mają umowy z Polską Wytwórnią Papierów
Wartościowych na dostarczenie aplikacji SI Pojazd, natomiast my jako
Ministerstwo mamy umowę z Centralnym Ośrodkiem Informatyki na
dostarczenie bazy centralnej – zauważa Karol Okoński." Jakie to żałosne. Całość do przeczytania w witrynie portalsamorzadowy.pl
Ministerstwo Cyfryzacji - niepotrzebny resort, którego kierownictwo brak kompetencji zastępuje bezczelnością.
Miejmy nadzieję, że zadziała porzekadło "głupi ma szczęście".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.