Z literatury znamy magiczne zaklęcia, różdżki, flety i inne czarodziejskie przedmioty. Wczoraj oglądałem fakturę o niezwykłej mocy. Po jej obejrzeniu pewien prezes utracił chęć pozostawania na stanowisku "ze względów osobistych". Faktura ta wypadła z magicznej szafy pewnej księgowej. Miała ona hobby polegające na przechowywaniu lokalnych, prywatnych kopii dokumentów. Taki papierowy back-up.
Zaklęć na tej fakturze oprócz kwoty, wystawcy i płatnika nikt nie mógł pojąć. Kwota niewielka - 18000 zł brutto. Moc tego dokumentu tkwi między innymi w tym, że pewna osoba twierdzi, że imię i nazwisko na odwrotnej stronie dokumentu są jej, ale podpis nie. Czary!
Zainteresowanych faktografią informuję, że sprawa nie dotyczy UWM.
Wydała mi się po prostu śmieszna, a szczególnie śmieszny wydał mi się sposób jej prezentowania przez "odkrywców" faktury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.