Wbrew pozorom, tytuł nie ma związku z polityką. Rafał Ziemkiewicz recenzuje książkę "Siła Woli". Ja z kolei recenzuję jego recenzję. Jest warta odsłuchania, ponieważ opowiada o rzeczach, z których nie zdajemy sobie sprawy, choć są prawie oczywiste. Opowiada między innymi o opisanym w książce badaniu przeprowadzonym na sędziach. Okazuje się, że najedzony sędzia rzadziej odrzuca wnioski oskarżonych gdy jest najedzony. Wtedy odrzuca 20%. Tuż przed lunchem odrzuca 80% wniosków. Po lunchu odrzuca 20%. Pod wieczór 80%. Dlatego należy karmić sędziów. Polecam Państwu obserwacje, które poczynili autorzy książki i przekazał dziennikarz. Robię to z lenistwa, bo samemu mi się myśleć nie chce. Mam bardzo silną wolę by odpocząć.
Gazeta Olsztyńska zorganizowała IV Kongres Przyszłości, który pełni funkcję "pompy ego" dyskutantów.
Wśród uczestników jest oczywiście Jerzy Andrzej Przyborowski, mistrz kreowania własnej przyszłości, którego największym osiągnięciem życiowym jest to, że zwyciężył w wyborach według statutu, który sam napisał. No cóż, jaki kram taki pan. Jest tam także Jarosław Kuźniar specjalista od bezkosztowego korzystania z dóbr materialnych.
Oto cytat z Pana Jarka "Podróże są fantastyczne dla dzieci. Widzę, jak Zośka reaguje na wszystko, co nowe. Na ludzi, jedzenie. Na podróż z dzieckiem wcale nie jest trudno się spakować, nie trzeba brać wanienek, krzesełek i bóg wie czego jeszcze. Fotelik samochodowy? Nie ma sensu – stwierdził. – Do Kanady i USA nie braliśmy żadnych gadżetów. Pojechaliśmy do Walmartu, kupiliśmy wszystko, co było nam potrzebne, a pod koniec podróży wszystko oddaliśmy, mówiąc, że nam nie pasowało".
Panowie się niewiele różnią. Moralność widzów (nawet szczątkowa) jest zagrożona, jeśli będą naśladować działania obu prelegentów.
Pozwolę sobie też na prognozę. Według mnie, wnioski z tego wirtualnego spotkania wróżbitów zostaną zweryfikowane przez wybuch wulkanu, który wkrótce zasadniczo zmieni realia.
Jurek Brodowski, zapalony organizator sportu przegrał swój pojedynek z Covid-19. Od piątku już go nie ma wśród nas. Gawędziarz, znakomity mechanik samochodowy. Fascynująco opowiadał o polskich rajdowcach wielu pokoleń. Słuchałem go z rozdziawioną gębą. Od wielu lat prowadził zespół niewidomych kolarzy. Jeździli w tandemach z widzącymi. Woził nas busem na treningi do Elbląga i Giżycka. Nie do wiary, że go nie ma.
Новая функция «Марафоны» – это челленджтематических публикаций с фотографиями и хештегами.
Bazodanowiec Oracle
Ludowe
W tej sytuacji rekowery bazy polega na cofaniu się po biforrekordach z logu do ostatniego czekpointu albo dampu i wstawianiu ...
Ślusarz
(obecnie "hydraulik" aka (also known as) "hydra")
Julian Tuwim
W łazience co się zatkało, rura chrapała przeraźliwie, aż do przeciągłego wycia, woda kapała ciurkiem. Po wypróbowaniu kilku domowych środków zaradczych (dłubanie w rurze szczoteczką do zębów, dmuchanie w otwór, ustna perswazja etc.) - sprowadziłem ślusarza.
Ślusarz był chudy, wysoki, z siwą szczeciną na twarzy, w okularach na ostrym nosie. Patrzył spode łba wielkiemi niebieskiemi oczyma, jakimś załzawionym wzrokiem. Wszedł do łazienki, pokręcił krany na wszystkie strony, stuknął młotkiem w rurę i powiedział:
- Ferszlus trzeba roztrajbować.
Szybka ta diagnoza zaimponowała mi wprawdzie, nie mrugnąłem jednak i zapytałem:
- A dlaczego?
Ślusarz był zaskoczony moją ciekawością, ale po pierwszym odruchu zdziwienia, które wyraziło się w spojrzeniu sponad okularów, chrząknął i rzekł:
- Bo droselklapa tandetnie zblindowana i ryksztosuje.
- Aha, - powiedziałem - rozumiem! Więc gdyby droselklapa była w swoim czasie solidnie zablindowana, nie ryksztosowała by teraz i roztrajbowanie ferszlusu byłoby zbyteczne?
- Ano chyba. A teraz pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby tender udychtować.
Trzy razy stuknąłem młotkiem w kran, pokiwałem głową i stwierdziłem:
- Nawet słychać.
Ślusarz spojrzał doć zdumiony:
- Co słychać?
- Słychać, że tender nie udychtowany. Ale przekonany jestem, że gdy pan mu da odpowiedni szprajc przez lochowanie pufra, to droselklapa zostanie zablindowana, nie będzie już więcej ryksztosować i, co za tym idzie ferszlus będzie roztrajbowany.
I zmierzyłem lusarza zimnem, bezczelnem spojrzeniem. Moja fachowa wymowa oraz nonszalancja, z jaką sypałem zasłyszanemi poraz pierwszy w życiu terminami, zbiła z tropu ascetycznego ślusarza. Poczuł, że musi mi czem zaimponować.
- Ale teraz nie zrobię, bo holajzy nie zabrałem. A kosztować będzie reperacja - wyczekał chwilę, by zmiażdżyć mnie efektem ceny - kosztować będzie... 7 złotych 85 groszy.
- To niedużo, - odrzekłem spokojnie - myślałem, że co najmniej dwa razy tyle. Co się za tyczy holajzy, to doprawdy nie widzę potrzeby, aby pan miał fatygować się po nią do domu. Spróbujemy bez holajzy.
Ślusarz był blady i nienawidził mnie. Uśmiechnął się drwiąco i powiedział:
- Bez holajzy? Jak ja mam bez holajzy lochbajtel kryptować? Żeby trychter był na szoner robiony, to tak. Ale on jest krajcowany i we flanszy culajtungu nie ma, to na sam abszperwentyl nie zrobię.
- No wie pan, - zawołałem, rozkładając ręce - czegoś podobnego nie spodziewałem się po panu! Więc ten trychter według pana nie jest zrobiony na szoner? Ha, ha, ha! Pusty miech mnie bierze! Gdzież on na litoć Boga jest krajcowany?
- Jak to, gdzie? - warknął ślusarz - Przecież ma kajlę na uberlaufie!
Zarumieniłem się po uszy i szepnąłem wstydliwie:
- Rzeczywiście. Nie zauważyłem, że na uberlaufie jest kajla. W takim razie zwracam honor: bez holajzy ani rusz.
I poszedł po holajzę. Albowiem z powodu kajli na uberlaufie trychter rzeczywiście robiony był na szoner, nie za krajcowany, i bez holajzy w żaden sposób nie udałoby się zakryptować lochbajtel w celu udychtowania pufra i dania mu szprajcy przez lochowanie tendra, aby roztrajbować ferszlus, który źle działa, że droselklapę tandetnie zablindowano i teraz ryksztosuje.
Gołdap może się podobać. Koło Gołdapi jest też Giżycko. Mieszkałem tam kilka lat. Gdybym nie musiał, nigdy bym się stamtąd nie ruszał! Żadne studia i formalne wykształcenie. Po co? Siedziałbym w Giżycku i koniec! Szczególnie w teraz, gdy można się uczyć zdalnie i poznawać prawdziwą wiedzę przekazywaną przez najlepszych. Nawet za opłatą.
Normalne życie w Polsce zaczyna być bardzo trudne. Uczeni popierają ewidentny idiotyzm - protesty studentów. No cóż, być może to jedyny środek w ich zasięgu, aby publika rozdziawiła gęby. W nauce nie idzie, to może przeciwny biegun pomoże. To na "lewicy". A na prawicy - Marsz Niepodległości. Szwadrony samobójcze w akcji. Gdzie nie spojrzysz - idioci.
Teraz zaczyna się "pora deszczowa". Jako formę protestu polecam głodówkę protestacyjną. Dobra dla zdrowia. Szczególnie szefowej Strajku Kobiet i dla tych karków, które postanowiły, że odbędzie się Marsz Niepodległości. Nabiorą lepszych kształtów i może ustabilizują się psychicznie. Bo z nadmiaru żarcia dostają waporów.