Od kilku dni prześladuje mnie obsesja. Chcę pochwalić za coś UWM. Uważam, że nie jest aż tak źle. Mój wysiłek skierowałem na czytanie strony internetowej uczelni - jej okna wystawowego. Wiedziony nadzieją przeczytałem artykuł Naukowcy z UWM stworzyli interaktywny atlas Królestwa Polskiego. Po przeczytaniu chciałem skonfrontować artykuł z rzeczywistością i wszedłem na stronę dumy UWMu. Nastąpiło zaskoczenie. Myślałem, że nie da się stworzyć dzieła przekraczającego dokonania ekipy byłej kierowniczki komórki BIOS. Nie miałem racji. Udało się. Analiza wartości dla historyka to nie mój zakres kompetencji i dlatego jej się nie podejmuję. Z punktu widzenia informatyki na ekranie zachwyca wysoka entropia. To naprawdę nie jest łatwe. To dowodzi wielkiej odwagi twórców pokazywać coś tak dalece wykraczającego poza normy. Stworzenie spójnych polskich napisów było zadaniem celowo pominiętym. Etykiety takie jak "Nazwa_woje", "Nazwa_powi" nasuwają myśl, że kontrola jakości była podobna do tej, dzięki której w PRL przyznawano znak Q. Takie drobne błędy stosowane są w marketingu, aby przykuć uwagę potencjalnego klienta poprzez stosowanie pozornego zakłócenia treści. Myślę, że to celowe działanie, a nie lenistwo i brakoróbstwo. Ergonomia interfejsu tego programu podnosi poziom pracowitości i domyślności użytkownika. Tym samym przyczynia się do jego rozwoju osobistego i rozwija w nim umiejętność walczenia z trudnościami. Na pochwałę również zasługuje fakt, że dzieło kosztowało 1.4 mln zł. Może być inspiracją do badań nad pozatowarowym zagospodarowaniem funduszy i jego wpływem na inflację.
Dzieło kortowskich historyków w warstwie informatycznej to niezwykle udany pastisz "Misia". Dlaczego ludziom skąpić odniesień i przenosić ich na grunt powagi, gdy można sobie wspólnie z nimi podworować? Czy autoironia to coś złego? No, to tyle chwalenia UWMu na dzisiaj.
![]() |
Żródło https://uwm.edu.pl/atlas_krolestwa_polskiego/#home |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.