UWM radośnie oznajmia, że znalazł ranking, w którym zajmuje miejsce na podium. Na razie tylko w Polsce. Czytając tekst można dojść do mylnego wniosku, że UWM już się odbił od dna i wypłynął na powierzchnię.
Dla niecierpliwych podsumuję. UWM wypadł bardzo dobrze, bo wziął udział w rankingu fioletowych lokomotyw ze względu na największy gwizdek. Byłem kiedyś mistrzem Polski w jeździe szybkiej na lodzie. Sekret w tym, że nikt inny nie startował w mej kategorii wiekowej.
W innym, zasadniczym rankingu the Times wzięło udział co najmniej 19 polskich uczelni. W nim UWM nie występuje. Widocznie ma za mały kocioł parowy. Nie chcieli kopać się z koniem, więc do niego się nie zgłosili. Na tyle mieli oleju pod kopułką.Kortagińczycy zajęli 2 miejsce spośród 5 polskich uczelni, które się poddały ocenie w ramach celu szczegółowego numer 11. Sukces przyprawił Przyborowskiego o zawrót głowy. Cel ma mało wspólnego z zasadniczą działalnością uczelni. Dzięki temu można w nim zajść wysoko poprzez organizację popijaw w rodzaju Kortowiady lub popularyzację nauki w Kortosferze. Poza tym ma być tanio, otwarcie na folklor i tradycje regionu oraz ma być możliwe przemieszczanie się człowieka przez kampus bez szykan. Sama nauka nie musi na uczelni występować. Wystarczy, by były studia licencjackie. Inaczej w rankingu mógłby wziąć udział Zespół Pieśni i Tańca Kortowo, albo przedszkole na Maczka i zająć wysokie miejsce.
Zarówno autor (lek) jak i rektor związani są z UWMem od dawna. To pokazuje, jak mocno można mieć zryty beret poprzez długotrwałą ekspozycję na własną propagandę.
Jedno jest pewne. Na UWM nabrali rozmachu w samochwalstwie na skalę dotychczas tam nieznaną. Ciekawe, ilu naiwnych da się nabrać na ten syreni śpiew i zwiąże swą przyszłość z tą uczelnią?
A może naiwna wiara w wyjątkowość zaowocuje rzeczywistymi osiągnięciami? To przecież nie jest wykluczone. Tylko muszą konia postawić przed wóz. Ciekawy przypadek do zbadania dla nowej dyscypliny naukowej - psychiatrii socjologicznej.